" Lekcja Szymona" z cyklu Uniwersytet Malutkich

 


To jest Szymon

Szymon chce zobaczyć świat z parapetu 

okna swojego mieszkania

 Takie jest jego obecne marzenie 

Zrobi to - mimo, że nie jest to zbyt bezpieczne. 

Może nie udało się za pierwszym, czy drugim razem 

ale w końcu swoje marzenie spełnił.

 Widzicie ?

Gdzie się podział ten dziecięcy upór 

by spełniać swoje marzenia? 

W którym momencie wypuściliśmy z dłoni

 rączki naszych wewnętrznych małych „Szymonów” ?

Pełnych determinacji… 

Co sprawiło, że poddajemy się 

 po pierwszym niepowodzeniu ? 

Nie tak miało przecież być - co widać 

na załączonym filmiku.

Każdy upadek,

 każde niepowodzenie  z  pewnością

 nauczyło go - jak się poruszyć inaczej 

zgrabniej bo zrozumiał „ lekcje” .

W którym momencie życia - przestajemy rozumieć, 

że każda porażka jest lekcją 

by iść dalej i się nie poddawać? 



Tymi rozmyślaniami rozpoczynam dzisiaj nową serię wpisów , które będą  się pojawiać co jakiś czas na moim blogu.

Myślę, że czasem to my dorośli możemy się od tych Malutkich więcej nauczyć niż oni od nas. 


12 komentarzy:

  1. Gdzie się podział upór by spełniać marzenia?
    Zagubił się w codziennych troskach, rozleniwieniu, pogodzeniu z blokadami...a być może marzeń już nie ma?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj chyba nie wierzę Asiu, że ludzie marzeń nie mają. Myślę, że każdy o czymś marzy , ale masz rację rozleniwienie i pogodzenie się z blokadami i troski dnia codziennego. Niemniej jednak nie mogę wyjść z podziwu dla uporu Szymona - by dopiąć swego. Można się wiele nauczyć :)

      Usuń
  2. Jakie te słowa są prawdziwe. Warto je przemyśleć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały wojownik, walczy mimo przeciwności. Twój tekst Gabi też idealnie trafiony w punkt. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Lenko, tak masz rację wojownik się nie poddaje :)

      Usuń
  4. W którym momencie życia? Najprawdopodobniej wtedy, gdy tych porażek jest zbyt wiele i przestajemy mieć nadzieję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Ewuś, wczoraj po przeczytaniu Twoich słów przypomniała mi się sytuacja z sąsiedztwa i nie tylko, takie sytuacje miały miejsce pewnie u większości z nas. Pytam dziewczynki - uczennicy klasy ósmej - kim chciałabyś być - jakie jest twoje marzenie? - Bardzo chciałabym zostać fryzjerką. Oj - mówię - jak cudownie - będziemy mieli fryzjerkę blisko siebie. Po dłuższym czasie niewidzenia się, gdy już było po składaniu dokumentów - pytam jej mamy - i jak? Udało się z tym fryzjerstwem? _ no co ty - słyszę - co ona tam wie - pojedzie do sióstr do internatu - do szkoły gastronomicznej. BUM ...A potem gdy pytam na spotkaniach - jakie miały panie marzenia będąc dziećmi - widzę ukradkiem wycierane łzy i nieliczne odpowiedzi, - tak ja marzyłam o tym by zostać nauczycielką. I tak sobie myślę - obserwując wysyp świadectw z paskiem pokazywanych przez dumne mamy i babcie - gdzie w tym wszystkim są te dziecięce marzenia? ( Chyba mi się zrobił wpis na osobny post :)))) Buziaki Ewuś

      Usuń
    2. Sama jestem taką dziewczynką:) Marzyłam o liceum plastycznym ale w okolicy nie było a na internat rodzice się nie zgodzili. Poszłam więc do LO i .... skończyłam AGH. Samo życie Gabrysiu. Teraz trochę nadrabiam ale tylko dla własnej satysfakcji. Buziaki!

      Usuń
    3. Ale nadrabiasz - jednak wróciło i nie poddałaś się :) Buziaki

      Usuń
  5. Obserwuję młodych, mają tyle planów i chęci do realizacji, bo mają motywację.U dorosłych motywacji często brak, stąd marazm i zniechęcenie. Nic ich nie trzyma przy życiu i nadziei, więc radości brak.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację Ultro - tylko widzisz - skąd to się wzięło, kiedy i dlaczego tak się stało. Ja mam ciągle wrażenie, że w momencie - gdy zaczęlismy spełniać oczekiwania innych. I słuchać dobrych rad w stylu - tam nie - bo się nie opłaca , głupoty wymyślasz itp... Ściskam serdecznie

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.