Sukienka


Kochani

W koło tylko słychać, że ponuro, brak słońca, brak powodu do uśmiechu itp... wiec postanowiłam sprawić byście się troszkę uśmiechnęli i rozbawili.
Pamiętacie bohatera mojej najnowszej książeczki - pieska Mikusia?
Jak wiecie, książeczka ta bije rekordy popularności wśród dzieci i postanowiłam zacząć opisywać dalsze przygody naszego małego rozrabiaki.
Większość przygód z "Lekcji przyjaźni", oparta jest na faktach autentycznych, więc w drugiej części będzie podobnie.
Poznajcie Sue 



To ona, a raczej jej "wybryk" stał się inspiracją do napisania jednego z rozdziałów kolejnej części.
Zapraszam do lektury i mam nadzieję, że Wam się spodoba.

Sukienka

        Babcia Pawełka, bardzo lubiła robić na drutach.
Jak tylko kończyło się lato i wieczory robiły się coraz dłuższe, a prac w ogrodzie ubywało, babcia wyjmowała z wielkiego wiklinowego kosza kolorowe włóczki , druty i rozpoczynała sezon robótek ręcznych.
Paweł miał już zrobiona przez babcię piękną czapkę z pomponem i szalik, mama turkusowy sweterek, a tata ciepłe skarpety.
Okazało się, że podobną pasję miała też pani Ania – sąsiadka.
 Czasami panie spotykały się w domu pani Ani, lub w domu Pawełka i  pijąc herbatkę, oraz rozmawiając, każda z nich  tworzyła swoje dzieło.
Pani Ania bardzo często dostawała piękne, kolorowe włóczki od swojej córki, mieszkającej w Anglii.
W końcu babcia Pawełka pozazdrościła jej takich niespotykanych kolorów  i złożyła także zamówienie. W kolejnej przesyłce z Anglii, miał się znaleźć zamówiony przez babcię komplet włóczek.
Mama Pawełka już się cieszyła, ponieważ wiedziała, że będą przeznaczone na sukienkę dla niej i nie mogła już się doczekać. Była też ciekawa, jakie też babcia zamówiła kolory.
W końcu nastąpił  długo oczekiwany dzień. Kurier przyniósł pod drzwi pani Ani przesyłkę.
Zadzwonił telefon.
- Marto - babcia Pawełka tak bowiem miała na imię – kochana, włóczka już jest i musimy ją posegregować. Może wpadłabyś do mnie, bo ja  sama pogubiłam się  w tym wszystkim. Tylko zabierz mojego ulubieńca, dawno go nie widziałam.
Pani Ania od historii ze złamaną nogą, wprost przepadała za Mikusiem i miał on u niej specjalne względy.
Babcia ochoczo założyła płaszcz, zimowe buty i zapięła Mikusiowi smycz.
- Ach najważniejsze -  portfel, przecież musze za włóczki zapłacić - pomyślała, zabrała portfel i wyszli z domu.
Zamknęła drzwi na klucz, bo nikogo oprócz niej i Mikusia w domu nie było. Pawełek był w szkole, a rodzice Pawełka w pracy.
- Chodźcie kochani, herbatka już się parzy, a dla ciebie łobuziaku mam przysmaki prosto z Anglii  - pani Ania wysypała do miseczki jakieś angielskie psie przysmaki.
Mikuś nie rozróżniał skąd one są i szczerze mówiąc, było mu to zupełnie obojętne. Pachniały bosko, więc nie było na co czekać i piesek od razu  przystąpił do degustacji. Babcia od razu spojrzała na rachunek i  policzyła, że za całe jej zakupy musi zapłacić około osiemdziesiąt złotych.
- Aniu mam całą stówkę, bo nie miałam gdzie rozmienić - i położyła banknot na stole
          Potem panie długo podziwiały piękne kolory włóczek i rozdzielały je między sobą.
Mikuś zajęty przysmakami zdawał się być najszczęśliwszym psem pod słońcem.
Pani Ania pokazała też  babci nowe zasłony w kuchni, które sama uszyła sobie na maszynie.
     Na miłej pogawędce szybko upłynął im czas i  trochę znudzony, lecz ciągle jeszcze żujący  Mikuś, dawał dyskretne znaki, że czas wizyty powinien dobiegać końca.
    Babcia w końcu spakowała swoje włóczki do torby, którą w tym celu zabrała i chciała już wychodzić.
Pani Ania tymczasem wyszła do drugiego pokoju po pieniądze, aby wydać babci resztę.
Obie spojrzały nagle na stolik, a potem wzajemnie na siebie.
Na stoliku  stuzłotowego banknotu nie było.
- Aniu kochana, przecież ja go tu położyłam - babcia zajrzała do portfela, który był pusty. Zajrzała tak na wszelki wypadek, bo zaczęła podejrzewać siebie o słaba pamięć, ale jak się okazało z jej pamięcią było wszystko w porządku.
- Marta, ja go jeszcze  nie zabierałam - pani Ania także zajrzała do portfela, żeby sprawdzić, czy czasem ona o czymś nie zapomniała.
       Tymczasem Mikuś z wielkim zainteresowaniem oglądał tapetę w kwiaty na ścianie pokoju pani Ani, a jego szczęka ciągle pracowała, jakby nie potrafiła się z czymś uporać.
Obie panie jednocześnie spojrzały na siebie, a później pochyliły się nad pieskiem.
Babcia złapała kawałek czegoś, co wystawało z jego ciągle pracującej  szczęki i aż jęknęła.
 Był to dobrze już przeżuty fragment stuzłotowego banknotu.
- Mikuś! Coś ty zrobił? – babcia była bliska płaczu, a pani Ania aż usiadła w fotelu.
- Ty wiesz ile to jest pieniędzy? Czym ja teraz zapłacę za włóczkę ?
- Marta, nie martw się, to jest także moja wina – wtrąciła pani Ania widząc, że babcia jest bliska płaczu - Gdybym nie zabrała cię do kuchni, to łobuz nie miał by okazji na tak drogi poczęstunek. To ja mu psie ciasteczka z Anglii sprowadzam, a on się tak odwdzięcza? – spojrzała groźnie w stronę psa, ale ten miał taka minę, że w końcu obie parsknęły śmiechem.
  Mikusia  bowiem,  coraz bardziej interesowały  różyczki na tapecie  i udawał, że cała sprawa jego kompletnie nie dotyczy.
- Martusiu, nic się nie martw pokryjemy stratę po połowie i tak córka przyjedzie dopiero na Wielkanoc. Damy radę.
 Pani Ania pogłaskała zmartwioną babcię po plecach.
- Przecież nie będziemy się na niego gniewały, oby tylko mu nie zaszkodziło. Zadzwoń do mnie jutro i powiedz czy nasz bohater jest zdrów, obiecujesz?
- Obiecuję – zrezygnowana babcia zapięła pieskowi smycz i wyruszyli w drogę powrotną do domu.
      Postanowiła nikomu z domowników nie opowiadać tej historii, bo pewnie by się tylko zdenerwowali, a ona Mikusiowi już wybaczyła i obiecała sobie , że będzie bardziej ostrożna.
- Znów jestem bogatsza o nowe doświadczenie, a ty draniu – spojrzała z uśmiechem na pieska – o całe sto złotych.
       Mama Pawełka pewnie nigdy nie dowie się, jak droga była jej sukienka.
A to oryginalny banknot ( rzecz działa się w Niemczech)






Miłość dojrzała

Miłość dojrzała 
nigdy nie oszukiwała 
nie skakała jak 
kolorowy pajac na jednej 
nodze 
by przyciągnąć uwagę 
widza
Miłość dojrzała 
nigdy nie kłamała 
by potem chować ze wstydu 
głowę w piasek 
Miłość dojrzała 
cichutko trwała 
w oczekiwaniu na swoje 
pięć minut  
A potem już nie chcesz
 niczego innego
Bo jest spokój 
i drożdżowa babka na stole 
Ja właśnie taką miłość 

wolę 

Kruchość doskonała

Perfekcyjnie dopracowana
kruchość 
ludzkiego żywota
dopadła mnie
 w samym środku 
zabieganej zimy
Można...
Rano się nie obudzić
Nie dojść do krawężnika
po drugiej stronie przejścia
dla pieszych
Można
zdania nie skończyć…
I tylko zdziwione 
otwarte usta
zostają
 To naprawdę możliwe

Refleksje po pewnej wizycie , oraz autopromocja :)

Jak zwyczaj stary nakazuje, mieliśmy niedawno pewną "wizytę".
Nie byłoby w tym nic szczególnego, bo takie "wizyty" znam od dziecka ale...
Pomijam fakt, że wizyta trwała CAŁE pięć minut, to czasie jej trwania otrzymałam parę małych aczkolwiek bardzo ostrych słownych szpil -  ja -  i co gorsze mój mąż.
Dlaczego? Ano dlatego, że zamiast inwestować w bardziej "konkretne cele", inwestuję w wydawanie książek dla dzieci czyli cytując "produkuję się".
A mój mąż "biedaczysko" do tego "produkowania" musi ciagle dokładać...
( Czy jest jakiś bardziej konkretny cel od inwestowania w twórczość dla dzieci?...)
A na stole leżała niczemu niewinna pusta kartoteka.
( Czy Wy idąc z wizytą też kładziecie na stół kartotekę z zasługami swoich przyjaciół? )
Ja niczego nieświadoma, myślałam że ona tak sobie leży by przypominać gościowi - jak się nazywamy, a tu nic bardziej mylnego. O tym dowiedziałam się później - zamiast pełnej kartoteki "wiadomych zasług" mam pełną ścianę podziękowań, a to musiało zaboleć.
To tylko część z nich

I nie wiem, czy te szpile to tak z głębi serca, czy dzięki " życzliwym informatorom ", takim co to " z troski..."
Efekt był taki, że do dnia następnego byłam oszołomiona i trwałam z opadniętą szczęką.

Było mi po prostu przykro.
Na szczęście dobrych ludzi nie brakuje i w końcu się ocknęłam.

W efekcie ja - jak to ja w myśl zasady "nu pagadij", siadłam do komputera i w ciagu dwóch dni zapełniłam kalendarz na całe dwa miesiące, dzięki temu odbędziemy z moim " pokrzywdzonym" mężem parę przyjemnych wycieczek z noclegami włącznie.

Plan na styczeń wygląda tak:
10.01  SP nr 1 w Wiśle
16,01 SP w Imielinie
17.02 SP w Imielinie
18.01 SP Jezuitów w Mysłowicach
23.01 SP nr 51 Katowice
26.01 SP  Mysłowice Dziećkowice

I teraz druga część posta, ta o autopromocji:)
Kochani
Dzięki Joasi - Jotce miałam kiedyś przyjemność zostać przyjaciółką Szkolnych Bibliotek Online
i właśnie dzisiaj przy święcie ( może to znak)
ukazał się na stronie wpis promujący moją pasję i działalność

Prośba jest następująca 
Wiecie, że ja wszędzie chętnie i zawsze, a mój mąż tylko czeka na znak, bo wszystkie miejsca oprócz wielkich miast ( ich nie lubi) odwiedzamy razem.
Myślę, że każdy z Was ma w swoim otoczeniu kogoś kto ma kontakty ze szkołą, więc wystarczy przesłać link
a może wtedy będzie okazja się spotkać?
A o tym, że za rok ściana będzie jeszcze bardziej zapełniona ( w przeciwieństwie do kartoteki) nie wspomnę :)

Z góry dziękuję 



Nowe


Żłobek w panewnickiej Bazylice


Niechaj wszystko nowym
 się stanie
tak na zawołanie
Jak  wskazówka zegara 
od północy
nowe koła toczy
Jak data w kalendarzu
 nowym
bajecznie kolorowym
Jak szczere  postanowienia
na Nowy Rok do wypełnienia
Stać się człowiekiem
nowym 
kochać, przebaczać 
i ufać 
gotowym...



Tytuł ma także znaczenie symboliczne, ponieważ wszystko co zostało napisane od momentu wydania drugiego mojego tomiku wierszy " Uśmiech codzienności", do końca minionego roku, zostało wysłane i już niedługo ukaże się... Ale to na razie niespodzianka ;)