Jadąc do Dorohuska, napisałam pierwsze w życiu opowiadanie - prozą. Miało być niespodzianką dla dzieci na spotkaniu w szkole.
Spotkanie jednak nam nie wyszło, czego bardzo żałuję. Myślę, że będzie okazja straty nadrobić.
Nie miałam okazji dzieciom opowiadania przeczytać osobiście, ale myślę, że panie w szkole dorohuskiej i nie tylko doskonale zrobią to w moim imieniu
Moja ś.p. siostra Basia i ja razem z Mikołajem |
Piotruś otworzył oczy.
Było bardzo wcześnie rano i wszyscy jeszcze spali.
Rodzice w swojej sypialni na piętrze, a babcia w pokoju obok.
Nagle dotarło do Piotrusia, jaki dzisiaj jest dzień i postanowił wybrać się na przechadzkę po domu.
Założył ciepłe kapcie, bo pamiętał jeszcze o swoim niedawnym bólu gardła.
Zwykle nie budził się tak wcześnie, ale... no właśnie... to dziś w nocy miał przyjść Mikołaj.
Piotruś najpierw wsunął rękę pod poduszkę. To tam zazwyczaj Mikołaj zostawiał swoje prezenty.
Dziś jednak było inaczej. Pod poduszką nie było nic.
Michał - kolega Piotrusia, powiedział kiedyś, że Mikołaj nie istnieje, ale babcia słysząc to odpowiedziała bez namysłu, że Mikołaj istnieje dla tych, którzy w niego wierzą.
Cóz było robić, Piotruś wierzył z całych sił. I nic?...
Może Mikołaj pomylił pokoje? Przecież było ciemno.
Mógł przez pomyłkę wsunąć prezent pod poduszkę tatusia.
Eeee, chyba nie, przecież by poznał. Tatuś większy jest znacznie od Piotrusia.
Zamyślony usiadł na schodach prowadzących na piętro do sypialni rodziców.
Zapomniał o babcinej przestrodze, by nie siadać na zimnym.
Zamyślił się...
Tymczasem za oknami zaczęły błyskać światełka.
To dzieci z latarenkami wesoło maszerowały na Roraty.
Piotruś nie chodził. Czasem się z tego cieszył, bo mógł leżeć w ciepłym łóżeczku, podczas gdy inne dzieci w mroźny poranek szły do kościoła. Ale częściej było mu żal. W szkole dzieci dzieliły się wrażeniami i chwaliły zbiorami obrazków.
Parę razy z babcią wybrał się na Roraty, jednak skończyło się to anginą. Mama w obawie o zdrowie Piotrusia, które było jakieś takie słabe, nie pozwalała mu już więcej na nie chodzić.
Od kiedy pamięta, był bardzo delikatny i chorowity.
Teraz pomyślał, że pewnie tak samo jak rok temu, na Roratach - Mikołaj poczęstuje dzieci cukierkami.
Michał nigdy nie zapominał o swoim koledze i pewnie dziś także zabierze cukierek dla Piotrusia.
Za oknami robiło się coraz jaśniej i Piotruś zaczynał tracić nadzieję na prezent.
Teraz już był prawie pewien, że Mikołaj o nim zapomniał.
- Może nie byłem wystarczająco grzeczny?
- Może dla tego, że nie ma śniegu? - myślał.
Smutno mu się zrobiło. Może za słabo wierzył w Mikołaja? Babcia mówiła, że trzeba mocno wierzyć.
W ubiegłym roku dostał całą serie książek o egzotycznych zwierzętach takich, które żyją w ciepłych krajach.
Miłe były to wieczory, kiedy ktoś czytał Piotrusiowi te książeczki. Poznawał wtedy zwyczaje zwierząt żyjących w dalekich krajach.
Uwielbiał takie chwile, kiedy w piżamce pod kołderką leżał, a babcia lub mama mu czytały.
Piotruś przymykał oczy i wyobrażał sobie, że żyje wśród tych zwierząt.
Nagle jego rozmyślania przerwało jakieś skrzypnięcie. Dobiegało z dołu. Serce Piotrusiowi na chwilę zamarło, po czym szybko zbiegł, by schować się pod kołderkę. Nie wiedział czy trzęsie się zimna, czy ze strachu.
Kiedy zbliżał się do łóżka usłyszał cichutkie popiskiwanie.
Stanął w drzwiach i nie wiedział co ma robić.
Wtem róg jego kołderki uniósł się w górę i Piotruś zobaczył coś niezwykłego.
Maleńką białą mordkę z czarnymi plamkami w okolicach oczek.
Oczka spojrzały na Piotrusia figlarnie, a potem wytoczyła się reszta należąca do oczek, zeskoczyła na podłogę i... zrobiła sporą kałużę.
W drzwiach pojawił się rozbawiony tata.
- Mikołaj nie chciał go za długo męczyć, zbyt malutki na daleką podróż. Zostawił Mikusia pod twoją opieką, bo wiedział jak bardzo marzyłeś o piesku.
Za rok sprawdzi, czy dobrego opiekuna wybrał dla swojego imiennika.
Piotruś zaniemówił.
Tyle lat prosił rodziców o pieska i nigdy nie chcieli się na niego zgodzić.
A Mikołaj? On jeden wysłuchał - Piotruś przecież tak mocno wierzył.
Ważny musi być Mikołaj, skoro nawet rodzice mu nie odmówili.
Ależ był teraz szczęśliwy.
- Po południu pojedziemy na zakupy, po niezbędne rzeczy dla twojego Mikusia - powiedziała mama, stając obok rozbawionego taty.
Piotruś przecież wiedział, że Mikołaj go nigdy nie zawiedzie.
Dlaczego zwątpił?
Nigdy już nie pomyśli, że mógł o nim zapomnieć.
Teraz Piotruś musi dołożyć wszelkich starań, by Mikołaja nie zawieść.
Musi stać się dobrym opiekunem dla niezwykłego pieska, bo za rok przecież Mikołaj to sprawdzi...
Gabrysiu, uważam, że to opowiadanie powinno pojawić się w Świerszczyku lub w zbiorze opowiadań typu: balsam dla duszy. Dziękuję Ci za budowanie nastroju, właśnie takie rzeczy lubię poczytać przed świętami. Jeśli pozwolisz to przeczytam dzieciom w mojej bibliotece, bo mamy niebawem tydzień czytania świątecznego.
OdpowiedzUsuńUfff Joasiu czekałam w napięciu na pierwszy komentarz, bo jak wiesz to moje pierwsze opowiadanie pisane prozą :) Będę szczęśliwa, jeśli przeczytasz to opowiadanie dzieciom. Ja także w przyszłym tygodniu jestem zaproszona do przedszkola na "czytanie - dzieciom" Między innymi pisałam to opowiadanie z myślą o tej wizycie. Dziękuję za Twoje słowa - może będą przełomowe w mojej twórczości? :) Buziaki
UsuńGabrysiu, znów mnie zaskoczyłaś! Robisz to nieustannie, ale jeszcze nie zdążyłam się do tego przyzwyczaić... :) Jestem pod ogromnym wrażeniem! Piękna bajka z mądrym przesłaniem. Może jednak ta proza... ? Bajki dla dzieci, będące jednocześnie bajkami terapeutycznymi dla dorosłych?
OdpowiedzUsuńDziękuję za takie zakończenie pracowitego tygodnia - wyciszające, nastrojowe i naprawdę piękne!
T. M.
Dziękuję :) Do pisania prozy potrzebna jest cierpliwość - teraz to wiem.Słowa się kłębią, a ręka nie nadąża. Do tego trzeba dojrzeć tak jak do wielu innych rzeczy, żeby pogodzić jedno i drugie.
UsuńZ poezją jest inaczej. Poezja to błysk spadający od razu na klawiaturę. Jednak podróże sprzyjają pisaniu prozy, w pociągu całkiem przyjemnie się pisze. Szczególnie na trasie Katowice - Lublin :)
Masz rację Gabrysiu, kiedy próbowałam napisać coś prozą dosłownie ręka nie nadążała za głową, może rozwiązaniem byłby dyktafon? Ale jak tu w pociągu gadać do dyktafonu? Ostatnio nagrałam wiersz, ale było to w drodze i słychać było głównie wiatr....
OdpowiedzUsuńTeż już o tym myślałam, ale jednak jak się widzi co się pisze to jakoś tak bardziej przemawia :) Niezła jednak myśl Joasiu - jeśli chodzi o takie nagłe natchnienie np. w lesie zamiast pisać - nagrać
UsuńJestem u Ciebie z wizytą po raz pierwszy
OdpowiedzUsuńi jestem pod wielkim wrażeniem Twojego opowiadania.
Mikołaj spełnia jednak Dzieci marzenia.
Dlatego one Mikołaja tak kochają i w niego wierzą.
Pozdrawiam serdecznie.
Witam najserdeczniej i proszę - jeśli tylko masz ochotę - zaglądaj częściej.
UsuńNa chwilę każdy z nas może się dzieckiem stać w ten magiczny czas. Ja co roku słyszę dzwonek, który dawno temu mój tato zamontował tak, że wszyscy siedzieliśmy w kuchni a w pokoju zadzwonił mikołajowy dzwonek. Nie było pilotów, nie było internetu , nie było komórek - a dzwonek zadzwonił :) Magia Mikołaja. Pozdrawiam Jadwigo
Gabrysiu-jak ktoś ma ten dar od Boga (Talent) to go ma czy będzie pisał wierszem czy prozą.Opowiadanie o Mikołaju...znów przypomniało mi ,że dla tych,którzy w Niego wierzą istnieje.
OdpowiedzUsuńTa Twoja bajka równie wspaniale trafić potrafi tak do dzieci jak i do dorosłych.....ja -ta dorosła Ci to mówię.
Cieszę się Grażynko - popatrz jakie to życie niesie niespodzianki. Nie ma co planować, martwic się na zapas tylko powoli stawiać krok za krokiem :) Znów sama sobie się dziwię, jak to wszystko dziwnie się toczy. Buziaki serdeczne
UsuńBardzo piękna bajka. Zawsze chciałem przeczytać opowieść świąteczną o chłopcu, piesku i św. Mikołaju! Czasami trzeba tylko uwierzyć w cuda i dostanie się to, czego bardzo się pragnie. Czekam na więcej takich opowieści. Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję kochany Miłoszku :) Dla Ciebie napiszę jeszcze niejedną bajkę o piesku - zgoda? Może nawet o Teodorze? Dziś jest szczególny wieczór -taki Mikołajowo- magiczny i życzę wielu niespodzianek :)
UsuńJestem pod wielkim wrażeniem niezwykłego doboru słów. Opowiadanie wprowadziło mnie w grudniowy, ciepły, świąteczny klimat. Liczę na więcej prozy :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Michał - nawet nie wiesz jak miło mi to czytać.To dla mnie mikołajowy prezent - taki wpis. Dziękuję i również pozdrawiam :)
Usuńświetne opowiadanie - myślałaś o stworzeniu zbioru krótkich opowiadań dla dzieci na cały rok? JUa widze ogromny potencjał :) - to oczywiście tylko bardzo drobna sugestia ;)
OdpowiedzUsuńChyba zaczynam myśleć , :) a to wszystko przez zaproszenie do przedszkola .. jak to nigdy nie wiadomo co w człowieku się rozbudzi i kiedy...Ale to chyba dobrze, że można siebie wciąż na nowo odkrywać prawda? Pozdrawiam i dziękuję za sugestię :)
UsuńAle się rozwijasz pięknie...super służy Ci ta dojrzałość..jakbyc żyć na nowo zaczęła...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Bo tak jest Różowa chmurko - dosłownie i w przenośni. Trafiłaś w samo sedno. Bardzo dziękuję za miłe słowa :)
Usuńi niech trwa i rozwija się....
UsuńŚwietne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńObserwujemy?
http://princess966.blogspot.com/
Dziękuję bardzo i z przyjemnością poobserwuję :)
UsuńPani Gabrysiu, od dłuższego czasu śledzę Pani twórczość i ciągle czekam na więcej. Opowiadanie o Mikołaju - cudne, wiersze jakby pisane od niechcenia, a trafiają do serca. Dziękuję za chwile, w których mogę się oderwać od biegu codzienności i życzę s o b i e przeczytać kiedyś Pani powieść.pozdrawiam Beata :)
OdpowiedzUsuńPani Beatko. Pani słowa zabrzmiały w mojej głowie jak GŁOS PRZEZNACZENIA :) Bardzo za nie dziękuję. Nie potrafię pisać prozą, a może jeszcze nie potrafię... może tak jak pianista potrzebuje najpierw krótkich ćwiczeń, żeby później zagrać cały koncert, tak i ja potrzebuję krótkich, nieśmiałych opowiadań, by później napisać - co tak naprawdę mi w duszy gra?
UsuńPani wpis to kolejny mikołajowy prezent dla mnie, za który bardzo dziękuję. Dał mi do myślenia. A mówiąc w skrócie „ ale się porobiło” :)Pozdrawiam bardzo serdecznie i liczę na więcej komentarzy
Piękne opowiadanie i wyrazy współczucia z powodu siostry- dostrzegłam podpis pod zdjęciem. Zdjęcie prześliczne, cudne wspomnienie :)
OdpowiedzUsuńWitaj Aniu - już 7 lat minęło od śmierci mojej siostry, ale wspomnienia z dzieciństwa jak żywe ... Pozdrawiam serdecznie
UsuńWitaj Gabrysiu:) I bardzo się cieszę z nowej odsłony...przyszedł czas na prozę. Debiut udany, piękna historia:)))W takim razie prosimy o więcej:))) Coś czuję, że jeszcze wiele spotkań z dziećmi przed Tobą, to piękny i dobry kierunek:))) Wszystkiego dobrego Gabi:)
OdpowiedzUsuńWitaj Moniu - czekałam niecierpliwie na Twój komentarz, bo jestem ciekawa opinii Twoich dzieciaczków :) Wyruszam z bajką na spotkania z dziećmi a i następna już w kolejce czeka :)
Usuńwitaj Gabrysiu, po twoich wspaniałych wierszach uraczyłaś nas tą bajeczką, jest wspaniała, myslę, że i dzieciaki tak ją odbiorą, jak ja usłyszą, ładnie napisana i z pieknym przesłaniem...no no Gabrysiu jesteś wielka. pozdrawiam cieplo.
OdpowiedzUsuńDziękuję Tereniu, jeszcze na Twojego bloga nie dotarłam ale obiecuję nadrobić zaległości
Usuń