Są chwile,
gdy całe niebo na głowę spada
I nic już potem nie ma
Pustka…
Zostaje cisza i ciemność
I gwałtowne bicie serca
A potem ze strachem
rozglądasz się dookoła
i sprawdzasz,
co zostało po katastrofie
Czy wszystko jest na swoim miejscu
Nie wszystko...
okazuje się…
i nie wszyscy...
I jesteś coraz bardziej sam,
w chwili kiedy
tak chciało by się
usłyszeć,
że to był tylko zły sen
Jakże bardzo to rozumiem, gdy umarła moja mama (10 lat temu) to jeszcze długo miewałam odruch, żeby zadzwonić, bo coś zobaczyłam i chciałam się podzielić, wydawało mi się, że widzę ją na ulicy lub liczyłam gości przy stole, nie przyjmując do wiadomości, że będzie 1 osoba mniej. Nie wiem czy czas leczy rany, ale na pewno powoduje, że kolejne wspomnienia nie są już takie bolesne...
OdpowiedzUsuńTak to już jest Joasiu, że dostaliśmy czas który leczy rany i zaciera wspomnienia. Tylko czasem takie dni - jak dzisiejszy powodują, że wszytko wraca - jakby to było wczoraj. Ale chyba dobrze prawda? Wszystko jest doskonale zorganizowane, żebyśmy mogli sobie z tym wszystkim poradzić.
UsuńJa też nie raz jeszcze łapię się na tym, że chciałabym zawołać Tatę i pokazać mu zdjęcia, albo powiedzieć co się wydarzyło...
Gabrysiu,jak ten czas leci ...to już 2 lata.Czas ,który upływa od "chwili gdy niebo na głowę spada"...do teraz robi swoje.Przecież wiemy ,że tak musi być...że tu jesteśmy pielgrzymami.Mimo tego po ludzku trudno nam się w pierwszych chwilach pogodzić ,że Ten,który Był obok nas,blisko..może być teraz we wspomnieniach..i jestem za tym ,aby wspomnienia te nie powodowały smutku,żalu lecz bardziej nadzieję.....bo jak wiemy ona umiera ostatnia..
OdpowiedzUsuńDwa lata Grażynko, a jakby to wczoraj było - nawet nie wiem kiedy to minęło, bo ja wciąż czuję ten ostatni uścisk dłoni... który dał mi tyle siły. Ten moment kiedy "dotknęłam Nieba" - zostanie we mnie już na zawsze.
UsuńDoskonale rozumiem. Ja mieszkałam z prababcią i jeszcze przez długi czas po jej śmierci potrafiłam wejść do sklepu kpić jej ulubione ciasto z myślą, że sobie zje kawałek do kawy...i dopiero w domu uświadamiałam sobie, że nie zje..bo jej nie ma :(
OdpowiedzUsuńZostaje pustka, wspomnienia, zdjęcia i pamięć, która pomaga oswoić się z nieodwracalnym... Pozdrawiam serdecznie
UsuńGabrysiu, pamiętam i jestem! Przez cały czas blisko, tak jak wtedy... A potem Ty, krok po kroku, przeprowadziłaś mnie przez to samo... Potrzeba czasu, aby to wszystko zrozumieć i poukładać w sobie, ale oni są blisko. Tylko my już ich oczami dostrzec nie potrafimy. Ale serce wciąż ich czuje. I to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Pamięć serca.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cię mocno!
Twoja M.
Dziękuję Ci Moniś za to, że byłaś, że jesteś i za to, że zawsze rozumiesz...
UsuńWiem, o czym piszesz, choć u mnie minął dopiero miesiąc. Takie straty, bez względu na wszystko są trudne i ciężko się z nimi pogodzić. Dla takich wrażliwców, jak my to zawsze katastrofa...Pozdrawiam cieplutko Gabi:)
OdpowiedzUsuńMasz rację Moniu - zawsze będzie to jakaś katastrofa, po której nic już nie jest takie samo...
Usuń