Pokrojona pomarańcza
na małym talerzyku
Tak samo jak dawno temu
- od Mamy
Kiedy gorączka trawiła moje
małe ciało
Ten sam zapach, ten sam smak
tak samo przynosi ulgę,
spierzchniętym ustom
jak wtedy...
Miłość schowana
w pomarańczy...
Gabrysiu uczyniłaś to ,że bardzo chce mi się.,....poczuć pomarańczę,a ponieważ w Dukli bardzo wieje .....postanowiłam zadowolić się jabłkiem,które w ostatnim czasie...u nas dawano.....za darmo....więc mamy ich dostatek....Kiedyś pomarańcza ...była lekarstwem....i nie tak powszechnie jak dzisiaj do kupienia...
OdpowiedzUsuńNiech Ci służy..."pomarańczowa miłość".....
A ja od wczoraj Gażynko zmagam się z wysoką temperaturą, jakiej nie pamiętam w życiu dorosłym. I kiedy dostałam ten talerzyk - to przypomniało mi, jak mnie Mama leczyła pomarańczami, bo nic stałego przez gardło nie przechodzi. A dopiero niedawno się chwaliłam, że ja ostatnio wcale nie choruję :)
UsuńMiłość leczy Gabuniu, masz rację - i ta "zaklęta" w pomarańcze, i w słowa, a przede wszystkim w troskę. Ci, którzy potrafią zatroszczyć się, umieją też kochać.
OdpowiedzUsuńMoje dobre myśli są przy Tobie. Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia.
Basiu dziękuję za dobre myśli - idzie ku lepszemu, temperatura spada - mam nadzieję ,że do czwartku już będę zdrowa. Pozdrawiam cieplutko
UsuńJa natomiast pomarańczę kojarzę jako wielki rarytas w dzieciństwie, pamiętam też, że obok słodyczy zawsze pomarańcza była w paczce pod choinką:)
OdpowiedzUsuńGabrysiu, zdrówka życzę, walczysz pewnie, dasz radę! Ściskam mocno:)
Pomarańcza miała zawsze zapach Świąt i jak się po niej jadło orzechy, to strasznie piekł język :-) Powoli wracam do zdrowia Moniu - słaba jestem strasznie, bo wypociłam chyba całą energię z siebie przy okazji...
Usuń