Gabrysia dzieciom „ Mikuś i SKO”

   Opowiadanie powstało na życzenie Pani Eli i dzieci z Świerż ;)



   W szkole do której chodził Piotruś od jakiegoś już czasu większość uczniów posiadała swoje książeczki SKO, czyli Szkolnej Kasy Oszczędności. 
Każde z dzieci, oprócz książeczki miało swoje najprawdziwsze konto w banku, na które z pomocą pani wychowawczyni wpłacało sobie niewielkie sumy pieniędzy.
Kiedyś pani z banku powiedziała dzieciom, że jest takie przysłowie „ ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka”.
Opowiedziała im jak można poprzez systematyczne oszczędzanie spełniać swoje najskrytsze marzenia.
Piotruś od razu taką książeczkę sobie założył, gdyż od jakiegoś czasu marzył o pięknym rowerze.
Zobaczył go kiedyś w takim dużym sportowym sklepie. Wiedział, że rower jeszcze jest dla niego zbyt duży, ale postanowił powolutku sobie na niego oszczędzać. 
Wyliczył, że kiedy już zaoszczędzi na rower to akurat podrośnie do niego w sam raz .
Z kieszonkowego, które dostawał od rodziców i babci, zawsze większą część wpłacał na swoje konto, a bez jego wiedzy także czasami ktoś robił mu niespodzianki. 
Czasem pojawiał się przelew od cioci lub wujka, którzy mieszkali daleko i nie zawsze mogli przyjechać na Piotrusiowe urodziny lub z okazji Swiąt z prezentem.

      Tegoroczna zima powoli dobiegała końca. 
Coraz częściej było słychać śpiewające ptaki, a słoneczne promienie coraz śmielej ogrzewały powietrze. 
Wokół pachniało już wiosną.
-Jak myślisz tatusiu - zapytał Piotruś któregoś dnia - czy moje oszczędności wystarczą już na kupno mojego wymarzonego roweru? - tata akurat odpoczywał po powrocie z pracy. 
- Przynieś książeczkę, zobaczymy co tam słychać - zażartował tata. Piotruś nie musiał nawet szukać, bo był już wcześniej przygotowany do tej rozmowy.
- Tysiąc pięćset, noo bracie aleś się sprężył z tym oszczędzaniem fiu fiu - powiedział tata z uznaniem - trzeba przyznać, że poszło ci to ekspresowo.
 Myślę, że w najbliższą sobotę możemy spokojnie pojechać wybrać dla ciebie rower. Może nawet wystarczy ci na kask.

Piotruś bardzo się ucieszył z tego powodu i z tej radości od razu zawołał Mikusia i zdziwił się, że jeszcze go przy nim nie ma.
Mikuś pojawiał  się błyskawicznie słysząc dźwięk zabieranej smyczy, jednak i w tym momencie się  nie pojawił.
- Miko! - zawołał chłopiec - gdzie jesteś? - zaniepokojony poszedł w kierunku posłanka pieska.
 Okazało się, że Mikuś nie umiał się podnieść. 
Poprzedniego dnia  biegał po ogródku jak szalony, ponieważ za płotem przebiegała grupa bezpańskich psów. Chciał im chyba pokazac jaki jest szybki, bo biegał z jednej strony ogrodu na drugą i tylko odbijał się łapkami od płotu, by zawrócić.
Już wieczorem mama zauważyła, że piesek utyka na tylnią łapkę. 
 Jednak rano w pośpiechu nikt nie widział, że z łapką było gorzej.
Piotruś usiadł na podłodze obok posłanka i wziął pieska na kolana.
Rozpłakał się i zawołał tatę.
Tata nie zastanawiając się długo zarządził wyjazd do weterynarza.
Tam zrobiono my prześwietlenie łapki i okazało się, że to poważna sprawa
- Łapka musi być operowana, jest zerwane ścięgno i pęknięta kość podudzia - powiedział pan doktor.     
Piotruś nie bardzo rozumiał co to znaczy, ale było mu ogromnie żal przyjaciela.
- Ile to będzie wszystko kosztowało? - zapytał rzeczowo tata. Piotruś wiedział, że po generalnym remoncie domu, by przygotować go do zamieszkania z nimi  babci, rodzice nie mieli żadnych oszczędności. Zobaczył też zdenerwowanie taty.
- Trudno mi teraz powiedzieć, myślę że w przybliżeniu tysiąc złotych musicie państwo przeznaczyć na ten cel, żeby piesek znów mógł normalnie chodzić. 
Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę lekarstwa dla pieska - zakończył weterynarz. 
Tata aż usiadł i bezradnie spojrzał na Piotrusia. 
Ten pogłaskał trzęsącego się  pieska i powiedział
- Nie bój się kochany Mikusiu. Jutro powiem pani, że chcę wypłacić moje oszczędności i uratujemy ci łapkę. 
Piesek jakby zrozumiał o co chodzi bo leciutko zamerdał ogonkiem, a tata udając  że coś mu wpadło do oka - dyskretnie otarł łzę wzruszenia. 
Pan weterynarz podszedł do chłopca , poklepał go po ramieniu i powiedział
- Takiego przyjaciela tylko pozazdrościć.
- Co z twoim rowerem? - zapytał tata już w samochodzie
- I tak chyba jeszcze dla mnie zbyt duży - powiedział Piotruś
 - w tym roku mogę jeszcze jeździć na tym, który mam a do przyszłego zaoszczędzę na nowy. 
Wieczorem mama powiedziała Piotrusiowi, że jest z niego dumna a chłopiec wiedział, że  podjął naprawdę dobrą decyzję i poczuł się bardziej dorosły, niż pewnie czułby się na nowym rowerze. 
Czy Wy też tak uważacie?

Przemiana



Fot. Beata Soczyńska

A ja tak bardzo przed Tobą
 twarzą w twarz chcę kiedyś...
 I znaleźć to co zostało
 pomiędzy...
 W czasie zawieszone
 I  jak wyciśniętym sokiem 
z dojrzałej pomarańczy
 chce napoić Twoje 
wyschnięte, otwarte
ze zdziwienia usta.  
Boisz się? 
Nic dziwnego
Do tego trzeba 
największej odwagi
 tego świata.
Prościej jest przecież 
pogrzebać pamięć
 A  siebie 
razem z nią...










Smutek

Fot. Beata Soczyńska
Za zasłoną nocy
czai się Smutek
Jakby chciał wejść tylko się boi
bo wie, że 
nie jest zbyt mile widziany
Czasem ze Smutkiem
- w zamyśleniu -
dobrze jest pomilczeć 
przy lawendowej herbatce
na dobry sen
na dobre zapomnienie

Zaproszenie do Maszkietów ;) 29.01.2016




W Maszkietach, jak sama nazwa wskazuje
wszystko wybornie smakuje
Słodkie - rozkosznie są tam wszystkie dania,
a za ladą stoi miła Pani Ania
W tej kawiarence co mieści się w Knurowie
znalazłam się dzięki mojej cioci słowie
Z tomikiem kiedyś tam ciocia wstąpiła
i zaproszenie na wieczór autorski dla mnie
załatwiła
Miłe to było popołudnie
Pani Roksana moje wiersze recytowała wprost cudnie
Pan Piotr grał i spiewał  piekne piosenki
i do recytacji także były gitary ciche dźwięki
Popołudnie w Maszkietach
było niezapomniane
chociaż dla wielu słowo
pewnie nie zrozumiane
Już tłumaczę 
 słowo 
MASZKIETY- smakołyki opisuje
od których nawet najsmutniejsze serce
zaraz się raduje
W piątek najbliższy znów 
z wierszami tam zawitam
gdyż kawiarenka 
coraz bardziej rozkwita.
Będą obrazy malowane
ballady śpiewane
i moje myśli w tomikach zebrane.

Dzień Babci



Już tylko w snach powracam
modlitwą ogarniam
Bezradnie wznoszę oczy 
ku obłokom białym
Z nadzieją, że moje Babcie 
o swej wnuczce
nieco może już starszej
z miłością pamiętają.

Drogi wyprostują
poduszkę poprawią
I błędy, które czasem robię
troskliwie naprawią

Z łezką w oku wspominam 
te niedzielne ranki
Wstawać się nie chciało
lecz w nosie kręciło
bo  ciastem pachniało

Nie wiem do tej pory jak babcia to robiła
bo do późnej nocy 
z różańcem siedziała
A o szóstej rano
ciasto z pieca  wyjmowała

Moja Babcie kochane
niecha Wam w Niebie 
śpiewają Anieli 
A swoją wnuczkę
pilnujcie - każda po kolei 


Gabrysia - dzieciom „ Zima”



Zima ferie już planuje
sankami zaprasza
Zabawę  szykuje
piękna zima nasza

Śnieżki  lepić uczy
małymi rączkami
I  jeszcze do tego
tańczyć z bałwanami

Tu nosek z marchewki
i z węgielków oczy
Już za chwilkę bałwan
 z radości podskoczy

Śniegu napadało
od samego ranka
Dzieci przemoczone 
już mają ubranka

Wieczorem w kominku
będzie napalone
Wtedy szybko wyschną
rzeczy przemoczone

Przecież jutro rankiem
gdy z łóżka wyskoczysz
trzeba z kolegami
nowe kule toczyć

Nowy bałwan stanie
z uśmiechniętą minką
by cieszyć się zimą
ze swoją rodzinką

Westchnienie

Przypomniał mi się obrazek z dzieciństwa

Aniele Stróżu
Naucz słuchać, naucz rozumieć
naucz milczeć kiedy jest potrzeba
Bo  Ty 
w cichej zgodzie na pomaganie 
nie odpoczywasz
Tyle spraw
tyle skrzywień
tyle niepotrzebnych łez

Nie mniej i nie więcej
tyle ile potrzeba
anielskiej pomocy
od zawsze 

Jakże ciężko musi być tam,

gdzie Cię nie chcą

Historia jak w kinie

Cztery lata temu. Kobieta na drugim końcu Polski zapisuje podany numer telefonu. Podany przez księdza.
Nadchodzi czas, że pragnie skorzystać z tego numeru - szukając pomocy. Rozpaczliwie szukając pomocy.
Dziś rano dostaję rozpaczliwego sms-a skierowanego nie do mnie. Zapisany numer okazuje się bowiem, być numerem moim.
Odpisuję „pomyłka, ale…” ktoś przecież potrzebuje pomocy, tak jak ja kiedyś - a może nawet dziś, żeby odwrócić smutne myśli.
Wymiana sms-ów, potem rozmowa.
Już jest dobrze… Ktoś stwierdził, że jesteśmy sobie potrzebne. Namieszał i teraz spać nie potrafię, za dużo domysłów. Jak, dlaczego, skąd…


 Posłuchajcie ze mną w tę dziwną noc...

Motyle szczęścia

Niedawno w rozmowie z Agnieszką (w poście poprzednim), użyłam określenia 
"motyle szczęścia".
Nie byłabym sobą, gdybym tematu nie rozwinęła.



Motyle szczęścia różnią się 
od motyli
miłosnego zauroczenia
Chociaż trzepocą skrzydłami
równie mocno
i równie niecierpliwe
Motyle szczęścia
są ciche i prawie niezauważalne
Dojrzalsze są
i niejedno widziały
I trzeba na nie cierpliwie poczekać
Motyle miłosnego zauroczenia
żyją intensywnie lecz krótko
Motyle szczęścia
zagoszczą na dłużej w Twej duszy
jak tylko wyrazisz zgodę na życie
Tu  i teraz

Czujesz? bo ja tak…

Recenzje Agi

Żywa szopka u Franciszkanów Tychach 
Od niedawna mam przyjemność czytania bloga, a właściwie dwóch blogów -  Agnieszki. 
"Stokrotki Agi" 
Na jednym z nich pięknie zrecenzowała mój tomik 
„Uśmiech codzienności”


 a niedawno odpowiadałam na postawione przez Agnieszkę pytania.
Jeśli ktoś chciałby się czegoś więcej o mnie dowiedzieć, zapraszam do przeczytania rozmowy :)


Drugi blog Agnieszki opowiada o tym jak budzi się na prowincji 

którego także polecam ze względu ja jego malowniczy i uspokajający charakter.

Gabrysia - dzieciom "Mikuś - anielski pies"

   Dzisiaj przedstawiam Wam dalsze przygody Piotrusia i jego pieska. Pamiętacie? Tego, którego zostawił Mikołaj. Kto nie poznał Mikusia  zapraszam do zakładki Gabrysia dzieciom. 
W Bajce o Mikołaju jest początek przygód naszych przyjaciół. 
Zgodnie z życzeniami - jest i będzie ciąg dalszy opowieści. Proszę o propozycje - jaki tytuł może nosić  cała opowieść w odcinkach.
    Zima była do tej pory bardzo łagodna. Momentami nawet przypominała wiosnę. 
Mróz złapał w ciagu jednej nocy i to taki, że Piotrusiowi zamarzały końcówki palców - nawet w rękawiczkach. 
Tylko Mikuś nic sobie z mrozu nie robił. Wesoło skakał i biegał po ogródku.
- Dobrze że ma gdzie się wybiegać - mówiła mama - i nie trzeba z nim ciągle spacerować, bo byśmy zamarzli. 
Piotruś do ogródka zabierał małą piłeczkę i razem się bawili. Piotruś rzucał, a Mikuś odnajdywał ją nawet w krzakach i przynosił . 
Mogli się tak bawić w nieskończoność.
Pewnego dnia wieczorem Mikuś pobiegł za piłeczką i długo nie wracał. Piotruś się bardzo zaniepokoił, bo mróz był ostry i zaczął martwic się, że mały przyjaciel zamarznie w krzakach.
Pobiegł po tatę i razem zaczęli szukać Mikusia przyświecając sobie latarką.
- Ogrodzenie przecież jest szczelne - nigdzie nie mógł się wydostać - powiedział tata.
Wołali, szukali i nic. Piotruś zaczął płakać i łzy zamarzały mu na policzkach.
Nagle usłyszał szczekanie i było to szczekanie bardzo znajome.
Serce zaczęło mu szybciej bić. Dobiegało zza płotu i tak jakby z domu obok. Zawołał tatę i razem poszli do sąsiadki starszej pani, która obok nich mieszkała sama.
Jej dzieci już dawno wyjechały za granicę, ale ona nie chciała do nich dołączyć. Babcia nie raz chodziła do pani Ani na herbatkę, ale teraz w taki mróz nie wychodziła z domu bo dokuczała jej astma.
Tata zadzwonił - dzwonek znajdował się przy furtce. 
Nikt się nie odzywał tylko słychać było szczekanie Mikusia. Teraz już wiedzieli napewno, że to on.
W środku paliło się światło, ale nikt w dalszym ciągu się nie odzywał.
Tata postanowił, że nie ma na co dłużej czekać tylko trzeba sprawdzić co się tam dzieje.
Przeskoczył przez płot, a Piotrusiowi kazał poczekać.
Minęło może dziesięć minut i tatuś przyszedł do furtki z kluczami, by Piotrusia wpuścić. Kiedy wszedł do środka wszystko się wyjaśniło.
 - Najukochańszy piesek - aniołek - wzruszona sąsiadka głaskała  Mikusia po główce i miała łzy w oczach. 
Piotruś nic z tego nie rozumiał.
 - Wczoraj przewróciłam się i skręciłam nogę w kostce - tłumaczyła pani Ania - poszłam do lekarza i zabandażowali mi nogę aż do kolana. Dzisiaj rano wstałam z takim bólem, że nie mogłam się ruszyć. Nie mogłam dojść do telefonu, a telefon komórkowy w nocy mi się rozładował. 
Nie wiedziałam jak mam wzywać pomocy. Noga spuchnięta jak balon, chyba są jakieś komplikacje. 
- Anioł - nie pies - mówiła ze łzami w oczach.
- Okno w piwnicy było uchylone i maluszek jakoś się wcisnął. Drzwi od wczoraj nie zamknęłam, bo tam właśnie na schodach skręciłam nogę. Takim sposobem mnie tutaj znalazł.
Tata Piotrusia szybko poszedł do domu żeby przygotować samochód do drogi. Trzeba było jechać szybko do szpitala, by jakiś lekarz sprawdził co z nogą było nie tak.
Piotruś zabrał Mikusia do domu. Nie mógł na niego nakrzyczeć prawda?
 Gdyby nie Mikuś, pani sąsiadka musiałaby długo czekać na  pomoc.
Mama po wysłuchaniu całej historii  uśmiechnęła się i powiedziała.

 - Wygląda na to, że czasem anioły przybierają także postać piesków. 

Noworoczne postanowienia i rozkład jazdy

Rozważania poświąteczne

Dzień dobry w Nowym Roku. 
Wszyscy piszą o postanowieniach planach i zmianach. 
Ja znalazłam dwa przesłania, którym chciałabym się podzielić.
Trudne ale chyba nie niemożliwe. Jestem zmęczona już ciągłymi nawrotami choroby ( tarczycy) które wracają jak zły sen, bo nie mogę przestać się przejmować. A powody do przejmowania się ciągle dochodzą nowe, jakby mało było tych starych.
Życie jest jedno i tak naprawdę nie wiadomo, kiedy zapadnie decyzja, że " to już jest koniec i nie ma już nic"
Święta i Nowy Rok to czas refleksji i oczekiwań, że nie tylko ja te słowa zrozumiem.
Dzielę się z Wami moimi odkryciami. Pierwsze znalazłam w internecie, a drugie w książce " Zadbaj o siebie" którą kupiłam zachęcona opinią Gaji z Plantacji pozytywnych myśli.

Lekko nie będzie ale się postaram, bo moja tarczyca już jest na skraju wytrzymałości, a przecież morze z Moniką :) czeka. Dobrze, że morze jest cierpliwe, tak jak i ja.

I jeszcze najbliższy "rozkład jazdy":)

7. 01. 2016 o godz. 16 - tej -
Spotkanie na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Mysłowicach

 1.02.2016 o godz. 16-tej 
 spotkanie na Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Imielinie

18.02.2016 o godz. 18 - tej 
 Monika Oleksa i ja - spotkanie w Skarbimierzu. 
(Szczegóły jeszcze dodam)

19.02. 2016 o godz18 - tej
 Monika Oleksa i ja - spotkanie w MBP Racibórz

22.02.2016 
 MBP Lublin ul. Nadbystrzycka - spotkanie z Czytelnikami

23.02. 2016 . godz. 16,30
MBP LUblin ul Nałkowskich - spotkanie z Czytelnikami

24.02.2016. godz. 16,30 
MBP Lublin -filia Stare Miasto - spotkanie z czytelnikami

23.03.2016. godz. 16.30
Uniwersytet Trzeciego Wieku  - Lędziny
Spotkanie

To chyba na razie wszystko o czym mi wiadomo. Z tego co jeszcze wiem, w tak zwanym międzyczasie będą spotkania z dziećmi, ale bliższych szczegółów jeszcze nie znam.
Pozytywnie? Bardzo prawda?...:)
No i szykuje się dodruk "Pogodnej dojrzałości", bo przy swojej młodszej siostrze "Uśmiechniętej codzienności", rozeszła się jak ciepłe bułeczki.
I jeszcze życzenia na Nowy Rok.
To słowa żony mojego bardzo chorego kuzyna Marka.
"Cieszcie się sobą wzajemnie i korzystajcie z każdego dnia.
 Macie siebie, a to największy w życiu skarb".
Precz z rozmyślaniem na tematy nie do ruszenia.
Niech zajmą się nimi tam w Górze, a ja zajmę się moim rozkładem jazdy i wielkim sercem obok, które kochać potrafi.