Meta




Już prawie meta
za ostatnim zakrętem
Jeszcze tylko ostatnie 
spojrzenie za siebie
Serdeczny uścisk
podziękowań
wybaczeń
spojrzeń za i wgłąb siebie
Zamknąć bilans
Rozliczyć
Poczuć to co jeszcze 
od środka gryzie
Wykrzesać z siebie resztkę sił
by odpuścić
Sobie
i innym  
Ile jeszcze takich " met"
ile jeszcze takich szans
żeby z nowym 
lżejszym bagażem
wyruszyć 
w nowe...

Musisz
inaczej kiedyś
nie udźwigniesz

Żurnalowe Święta...



Do stworzenia tego wpisu, natchnęła mnie Olga na swoim blogu.
Wczoraj wieczorem,  tak sobie wieczorem siedziałam
 i rozmyślałam, nad tym co jest, nad tym co było i nad tym, co być może jeszcze będzie.
 I doszłam do bardzo ciekawych wniosków.
Po pierwsze , że ( tu zacytuję Olgę) „ nieidealnie, ale po naszemu” jest po prostu cudownie.
Szczerze, z miłością, bez spinania się, a przede wszystkim bez lęku.
Lęku, z którego wyleczyłam się dopiero niedawno.
 Lęku przed tym, co powiedzą inni, jak mnie ocenią i co wypada, 
a co nie.
I czy zasłużę na dobre słowo, czy może na ludzkie potępienie :)
Gdy tak obserwuję żurnalowe zdjęcia na portalach społecznościowych, to chce mi się i śmiać
 i płakać jednocześnie.
Płakać z żalu nad ludźmi, którzy za wszelką cenę muszą, koniecznie muszą udowadniać światu - że ich choinka jest najpiękniejsza,
 ich dzieci najpiękniej ubrane, a ich rodzinna sielanka po prostu bije wszystko na łeb na szyję.
Ja wiem, co za takimi przesłodzonymi zdjęciami może się kryć. 

Wiem to i nikt mi tego nie odbierze.

Żal mi - szczerze żal , że tak niewiele osób potrafi zatrzymać to wszystko dla siebie.
Ktoś kiedyś powiedział „ im głośniejszy krzyk na portalach - tym większy krzyk w człowieku” o uwagę, o lajki i o potwierdzenie swojej wartości. 
A przede wszystkim, krzyk lęku i strachu.


I  ja też mam zdjęcia... dużo zdjęć... do których sama się uśmiecham i zaglądam do nich - ukrytych w sercu - nie raz.
I pewnie będę przez cały najbliższy rok do nich zaglądała i się uśmiechała.
Kochani, nie porównujcie się, a już broń Panie Boże nie miejcie żadnych kompleksów, że nie macie się czym pochwalić - bo może choinka nie taka, albo macie na tyle oleju i rozsądku w głowie, 
by nie skazywać swoich dzieci, na dożywotnie istnienie w sieci, w różnych przebrankach. 
Tak nawiasem mówiąc, to tylko w naszym kraju panuje taka lekkomyślność i nie jest to jeszcze prawnie zabronione, no ale czego się nie robi dla kilku lajków..? 
(Gdzieś przeczytałam artykuł o pedofilii w sieci - był przerażający).

Chciałam się podzielić jeszcze jednym odkryciem, odnośnie zeszytów, które widzicie na zdjęciach. 
W tym roku w końcu udało mi się solidnie zapisać cały zeszyt, którego prowadzenie zaczęłam w Sylwestra - wpisując tam swoje marzenia.
Muszę z zadowoleniem stwierdzić, że większość z nich została „ odhaczona”, choć wydawały się całkiem nierealne.
Wczoraj też, czytałam swoje wpisy z początku roku i doszłam do wniosku, że zrobiłam milowy krok.
Sama siebie z tych pierwszych wpisów, nie poznaję :)
To był rok naprawdę magiczny i dlatego zachęcam Was,( jeszcze zdążycie )do zakupu takiego magicznego zeszytu, z którego potem dowiecie się sporo o sobie:) 
Ten z lewej jest prawie cały zapisany, a ten z prawej czeka na Sylwestrową noc :) Sami przyznacie, że jest tak piękny jak marzenia , które można tam wpisać.
Życzę Wam dobrego świątecznego czasu - nie dla sieci
 - dla siebie i dla tych , którzy obok. 
Ze swojej obserwacji powiem, że lepiej się żyje -  gdy się  do sieci nie zagląda:)



Cud Bożego Narodzenia



Czekamy i... 
piękniejemy

Maleńkie dziecko 
w każdym z nas
wpatrzone w blask choinki
co roku się budzi
Szukając tej gwiazdy jedynej
i drogi zagubionej
Dzielmy się zatem sercem
jak opłatkiem
Wzruszeniem i dobrem 
którego nagle tyle wokoło
 gdy już zabraknie
 choinki opłatka
i magicznych światełek 
 będzie trudniej
ciemniej i ciszej
Otwórz więc serce 
i chłoń 
ten Cud
Bożego Narodzenia

Spełnienia marzeń...



W Ogrodach Kapiasa
Tego już niedługo będziemy wszyscy sobie życzyć.
O jakie marzenia tak naprawdę chodzi?
Na spotkaniach pytam dzieci , o czym marzą i jestem od razu zasypana nazwami, 
których w większości w życiu nie słyszałam.
Wtedy precyzuję pytanie
 - Kim chcecie być kiedy dorośniecie
-Milionerem
-Co zrobisz z tymi milionami? - pytam.
-Będę kupował, kupował, kupował... 
Ale są też marzenia bardziej konkretne.
Weterynarz, dentysta, stadnina koni, fryzjerka, malarka...
Podobno jest tak, że do szóstego roku życia, 
wie się na 100% z czym przyszło się na ten świat i w jakim celu.
Później już jest gorzej. 
Według rodziców, wiele z zawodów jest kompletnie nieopłacalnych i najlepiej, jak się swoje osiem godzin odpracuje. 
Wtedy  jest spokój i stabilizacja. 
Bycie pielęgniarką jest niemodne, uciążliwe, a fryzjerka dostanie żylaków od ciągłego stania. 
Telewizja dokłada swoje i… zapominamy. 
A potem… potem jest jeszcze gorzej, bo ze zwieszoną głową w depresyjnym nastroju, budzimy się rano - by „odfajkować „ kolejny dzień w znienawidzonej już dawno pracy.
 (A miało być za tym biurkiem tak pięknie) 
I  odbija się to wszystko, na Bogu ducha winnych ludziach.
Ostatnio byłam świadkiem karczemnej awantury , jaką urządziła właścicielka sklepu swoim pracownicom, w obecności nas - czyli klientów. 
Miałam ochotę oddać cały towar, żeby takiemu babsku nie dać zarobić, ale żal mi było ekspedientek, które ze łzami w oczach nas przepraszały.
Albo takie zgorzkniałe panie księgowe w urzędach, do których aż strach podejść , a już zapytać o cokolwiek...uuuu
Znacie to, prawda?

Pytam też panie nauczycielki, a właściwie nie muszę pytać, bo już na początku spotkania widzę, które z nich jako dziewczynki marzyły o tym, by uczyć dzieci. 
To widać - wierzcie mi. 
Inne opowiadają, że nie tak miało być.
 Że w głębi duszy tęsknią za tym prawdziwym miejscem na ziemi. 
I wtedy ściszonym głosem, opowiadam historię marzeń zakopanych w słoiczku. 
Kiedy to Tererai Trent - mała dziewczynka z afrykańskiej wioski bardzo, bardzo dawno temu wymarzyła sobie , że będzie uczyła biedne afrykańskie dzieci, sama nie mając nawet perspektywy ukończenia szkoły podstawowej.
Za radą mamy i z jej pomocą, marzenie zapisała i zakopała w słoiczku do ziemi.
Życie poszło jednak całkiem inną drogą, lecz mama w porę przypomniała Tererai o słoiczku i dziś dr Tererai Trent jest założycielką ogromnej sieci szkół dla biednych dzieci w Afryce.

Dzieci słuchają tej opowieści z zapartym tchem, panie nauczycielki także.
Jestem ciekawa, ile słoiczków już zostało zakopanych :))) 

A Ty? 
Pomyśl teraz przez chwilę 
- Czy Pamiętasz??? 
Czy to miejsce, w którym jesteś teraz - jest tym właściwym?
A jeśli mógłbyś teraz wykopać, taki nieistniejący słoiczek, 
co byłoby tam napisane? 
Jeszcze jest czas… Zawsze jest czas… Póki życie trwa, jest czas na spełnianie marzeń.

Przyjaciel - od zaraz




Stań się od dziś
swoim najlepszym 
przyjacielem
Przyjaciela się nie pogania
Przyjaciela się  słucha
Przyjacielowi się nie przerywa
Przyjaciela się nie 
straszy 
Częstuje się go 
wyśmienitą herbatką
i poświęca się mu swój czas
Kiedy ostatnio słuchałeś swojego serca?
Tylko wtedy, gdy zaczyna krzyczeć
bo nie nadąża równym rytmem 
za tobą biec?
A ono ma tyle do powiedzenia
A dusza…
Pytałeś jej kiedyś 
czego by chciała?
Tak cichutko szepcze 
Nie przekrzyczy całej tej elektroniki
Woli sobie w kątku popłakać 
Bo wszystko jest nie tak - jak miało być
A uśmiech 
Kiedy ostatnio wywołałeś uśmiech 
na swojej twarzy 
jak na twarzy przyjaciela 
gdy prosi o pocieszenie?
A takie zaczarowane słowa
jak
"wszystko będzie dobrze - wszystko się ułoży "
usłyszałeś 
kiedyś od siebie -  dla siebie ? 
I wreszcie
kiedy dajesz sobie czas 
na odpoczynek
Usiądź… pogadajmy jak przyjaciele 
„ kto kocha - ten zawsze znajdzie czas”
Spróbuj choć przez jeden dzień
być swoim najlepszym
przyjacielem...

Krok po kroku


Krok po kroku
dzień po dniu
magicznie i kolorowo
zbliża się czas
wielkiego zatrzymania
Żeby zderzenia nie było
i huku
włącz delikatnie
hamowanie
Takim serdecznym
 zagapieniem
na to co dzieje się 
wokół
 i w tobie


Opolska Biblioteka - inaczej - czyli stan ZEN


Wróciłam :)
Dwa dni, a jakby mnie miesiąc nie było
Ale po kolei.
Kto z Was kochani czytał - to dla przypomnienia, a kto nie czytał to dla zapoznania się z tematem, zamieszczam link do mojego wpisu sprzed ponad roku.


W nawiązaniu do tematu, w dniach 7-8. 12 byłam na dwudniowych warsztatach w opolskiej bibliotece pt. Spokój jest we mnie”
Warsztaty prowadziła Jadwiga Kander - kobieta petarda, zakochana po uszy w Tajlandii. 

Jeśli pojawia się temat spokoju, to kto jest w stanie lepiej go przybliżyć od buddyjskiego mnicha - no kto??? 
W pierwszym dniu warsztatów, chłonęliśmy słowa, ruchy, wskazówki, przepisy i co tylko… gościa Jadwigi 
Hae Mahn Sunim -Mnicha Zen Zakonu Taego.


(Było też na wesoło, bo dowiedzieliśmy się, że nie wszyscy mnisi buddyjscy noszą bieliznę ;) )

W dniu drugim uczyliśmy się uważności i ćwiczyliśmy medytację z kolejnym  gościem Jadwigi
- Tomaszem Wolakiem, 
który 
na codzień zajmuje się masażem,
współpracuje również z Kliniką Medycyny Integracyjnej we Wrocławiu, gdzie raz w tygodniu prowadzi warsztaty "Mindfulness, uważność dla początkujacych" przybliżając tematykę medytacji dla każdego.


W pierwszym dniu warsztatów, mnich zapoznał nas między innymi, 
z praktyką pokłonów i jej zdrowotnymi aspektami.

Mam nadzieję, że kiedyś osiągnę stan, w którym dam radę zrobić chociaż połowę z liczby zalecanej  108 :)))
( w hotelu zrobiłyśmy po 2 chwytając się przy tym - wszystkiego, co było pod ręką )
 Ale wszystko przed nami. 
Był to przecudny weekend , na który wybrałyśmy się wraz z przyjaciółką.
Mam w głowie tyle wrażeń, że musze to wszystko dopiero sobie poukładać, ale chciałam się tak na szybko z Wami podzielić.
Zaznaczam, że nie były to warsztaty ukierunkowane religijnie.
Uważność, medytacja i umiejętność odcięcia się od negatywnych emocji, zatrzymanie się , wyciszenie - to teraz towar naprawdę deficytowy .
Mieszkam prawie w lesie, a pojęcia nie miałam, że ludzie płacą ciężkie pieniądze za tzw. leśne kąpiele. 

I  jeszcze bardziej doceniłam - to co mam w zasięgu ręki 
( a raczej nóg) 
Doceniłam także smak rodzynki, której zjedzenie celebrowaliśmy całe 15 min.
W życiu jeszcze nigdy, żadna rodzynka mi tak nie smakowała.

Ileż to razy wrzucamy w siebie - nawet nie wiedząc - co?

Wiecie, że mnisi spożywają - celebrują  - posiłek przez 40 min? 
Każde z dań znajduje się w innej misce, żeby nie straciło swojego smaku.
Czy Ty pamiętasz, co dziś jadłeś na śniadanie, obiad?..
Jak smakowała herbata, kawa i z jakiego kubka ją piłeś?

A życie tak przecieka między palcami i robiąc jedną rzecz myślimy już o następnej, rozmawiając z kimś - myślimy tylko o tym , jak wstrzelić się ze swoim zdaniem.
Potrafimy słuchać tak całym sobą?..
Wstając w poniedziałek - myślimy już o piątku, a tak naprawdę nie wiemy, czy będzie nam dane jego doczekanie...
Spróbuj chociaż kilka chwil w ciagu dnia przeżyć tak, by je zapamiętać.
Zapamiętać ich smak, kolor, zapach i uczucie które im towarzyszy.
Niech to będzie zmywanie, lub kąpiel w wannie - bez planowania przyszłości, bądź przeżywania tego co wydarzyło się w pracy.
Jednego nie ma jeszcze, a drugie już nie istnieje.
Bo tylko ta chwila, drogi Czytelniku, w której czytasz ten wpis - jest prawdziwa...


Było też Opole wieczorem 



 oraz opolskie świąteczne, smakowite  cudeńka
przywiezione na pamiątkę 

O plackach ziemniaczanych i pączkach - już nie wspomnę.
Z ich powodu, warto pojechać do Opola - choćby tylko  na wycieczkę.  

Dziękuję Jadwidze, za trud organizacji, oraz pokonanie piętrzących się  przeszkód, z tym związanych.
Dziękuję wszystkim osobom, które tam spotkałam i z którymi spędziłam ten magiczny czas.


Zwolnijcie kochani, bo szkoda życia...




Znowu...



Znowu komuś 
płomień 
bardzo krótkiej 
świecy życia 
zgasł
I znów refleksja
Spojrzenie na swoje 
bardzo przejęte rolą
 ciało
I pytanie - po co?
To tylko rola
Jakby jej nie odegrać
kurtyna zostanie 
opuszczona 
w najmniej 
oczekiwanym
 momencie




Zbyt często



Zbyt często 
próbuję ogarnąć
 moc 
Nieskończoności 
To tak jakby
 zamek z piasku 
na plaży 
ocean chciał pojąć 
A on ma tylko chwile
 na swoje istnienie
Między jedną falą
 a drugą 



Urodziny Misia i nie tylko...

Witajcie Kochani
Trochę mnie nie było
Bywałam w świecie - a konkretnie - dwa tygodnie świętowałam Urodziny Misia.
Nawet nie zauważyłam, kiedy kalendarz wypełnił mi się tak, że dzisiaj dopiero, po powrocie do domu mogłam spokojnie usiąść i pomyśleć - co tak naprawdę się wydarzyło :)
Wiecie - zawsze marzyłam o takim czasie, kiedy to telefon będzie sam dzwonił i spotkania same się będą układały - i sobie wymarzyłam.
Niżej mała galeria i przegląd tego, co robiłam i gdzie byłam.
Niestety - żeby nie było zbyt różowo, to wręcz - w drodze do wydawnictwa z projektem nowej książeczki dla dzieci , a konkretnie z kolejną częścią Lekcji przyjaźni - zostałam w porę wyhamowana i ostrzeżona.
To, że w ciągu sześciu lat mojej działalności, mogłam liczyć tylko na siebie i Dusze życzliwe, które ułatwiały mi kontakt z dziećmi 
stało się już oczywiste.
Natomiast tego, że wejdzie przepis zakazujący dzieciom zakupu moich książek podczas spotkań autorskich - to dla mnie cios poniżej pasa. 
Nie mam sponsora, nie stać mnie na zainwestowanie sporej sumy - po to, by mieć na zbyciu tysiąc książek w domu i móc ewentualnie rozdawać je za darmo.
Coraz częściej słyszę, że dyrektorzy szkół są naprawdę bardzo chętni na zorganizowanie spotkania autorskiego, ale " bez sprzedaży książek i bez honorarium, bo na nie nie mają środków"
Wiecie... Naprawdę kocham to, co robię - ale... 
Resztę dopowiedzcie sobie sami...
Zatrzymałam się z nowym projektem i myślę, czy to nie czas po prostu odpuścić.
Nie mam sił na skakanie i lawirowanie między przepisami, a jeśli ktoś zadecydował, że kupowanie przez dzieci książeczek z dedykacjami ( co - wierzcie mi - jest dla nich super frajdą...) wykracza poza prawo - to czas zamknąć worek z pomysłami na nowe książki i zainwestować w wyjazd z mężem w jakieś piękne miejsce.
Kto ma pasję i nią żyje - wie - co teraz czuję - ale pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć, a już napewno - gdy są one ustawione prawie pionowo - pod górę :(
A to galeria z obchodów Urodzin Misia 


Szkoła Podstawowa nr 54 Katowice Giszowiec


Szkoła Podstawowa nr 11 Mysłowice Larysz


Spotkanie promujące Anielską Ławeczkę, z seniorami 
na inauguracji cyklu Kawiarniane środy w restauracji Carmelowa w Mysłowicach 
Filia nr 11 MBP Mysłowice



Szkoła Podstawowa nr 3 Bieruń Nowy 




Knurów Szczygłowice  Dom Kultury

Oraz dwa intensywne dni spędzone w Gminnym Przedszkolu w Wyrach 






Spotkania z dziećmi i dorosłymi, były bardzo radosne ciepłe i dające nadzieję...
Narazie czekam - co będzie dalej, z teczką pełną pomysłów...
Ale jakoś większych złudzeń nie mam...
Oczywiście - przepis przepisem, a człowiek człowiekiem 
( czytaj dyrektor)  i nie jest tak, że wszyscy od razu na - nie.
Tylko ile tych " perełek" tak naprawdę ocaleje? Tego nie wie nikt...

Zachód słońca

Piękno 
zachodzącego słońca
złotymi drobinkami
chwila po chwili
sekunda po sekundzie
wpada wprost
w serce
A potem wypełnia je
po brzegi 
milczeniem
i trwaniem
w cichym zachwycie

Bajtel - czyli Mysłowice pomagają



Zostałam ostatnio poproszona, o napisanie wiersza na temat tytułowego „ bajtla” 
Bajtel to na Śląsku - dziecko. Często mówi się u nas „ bo za bajtla - to było to... czy tamto...” :)
Na przykład 
„ Za bajtla wisiało się na klopsztandze do góry nogami 
i nikt nie posiadał nowej jednostki chorobowej o nazwie - szyja smartfonowa” :) 
Ciekawe czy zrozumiecie, o co w tym zdaniu chodzi, a szczególnie w jego pierwszej części.
Ale do rzeczy.
Bajtel to mysłowicka fundacja, pomagająca chorym dzieciom
 i ich rodzinom.
Wiecie... w naszym mieście jakoś tak przyjęte jest, że albo foruje się wybrańców, albo kogoś z poza miasta. 
Podejrzewam jednak, że jak już będzie sukces - to ojcowie sukcesu się nagle rozmnożą...
Tak się złożyło, że ja do tej pory na temat tej fundacji nie wiedziałam nic.
Do czasu, kiedy napisała do mnie pani Kasia - Prezes fundacji, prosząc bym napisała coś, co mogłoby zawisnąć w ramce na ścianie remontowanego pomieszczenia, które w przyszłości ma służyć jako świetlica, lub coś w tym stylu.
Lokal jeszcze nie gotowy, ale wiersz już jest. 
Myślę i mam nadzieję, że będzie dobrą wróżbą dla Fundacji.
Oceńcie sami

Jest takie miejsce 
w mieście Mysłowice
a mieści się ono na zwyczajnej 
ulicy
W tym miejscu Anioły się spotkały
i pomagają chorym bajtlom
 tym większym i tym
 małym
Bo słowo to na Śląsku  
każdy przecież 
zna
bajtlem byłeś ty 
i bajtlem byłam ja
Co wam kochani jeszcze powiem
nie każdemu z bajtli dane jest 
mieć dobre zdrowie
I czasem taki bajtel
 pomocy potrzebuje
Ta fundacja właśnie
takich bajtli wyszukuje 
Każdego bajtla chorego
 przytuli i pocieszy
i w każdym kłopocie
z pomocą szybko śpieszy
I choć nie jest to wcale 
łatwa praca
dobro w świat niesione
 zawsze  podwójnie 
wraca



Co u mnie jesienią

Co u Was? 
U mnie dzieje się, dzieje...
Nie byłabym sobą, gdybym od czasu do czasu czegoś nie wygrała  Voila - jest i wygrana.


A jak to było?
Całkiem zwyczajnie
 Firma ogłosiła konkurs, w którym wzięłam udział.


Gdy otrzymałam wiadomość o wygranej i chciałam się nią podzielić, zasypały mnie jak lawina, komentarze o oszustwach naciągaczach itp. I żeby broń Boże danych nie podawać.
Tylko jak - pytam - firma ma za mnie zapłacić podatek od nagrody - nie znając moich danych...
Jestem już przyzwyczajona do tego, wspomniawszy np. historię z samochodem, o której można przeczytać 

Ale wiecie... przykre to jest, że w dzisiejszych czasach tak trudno ludziom uwierzyć w to, że ktoś ma szczęście, a już się tym szczęściem radować - przekracza barierę ludzkich możliwości.
Zostaliśmy tak nasączeni strachem, że oszustwa "czają się"
 w każdym kącie i na każdym kroku, a ja po prostu wzięłam udział w konkursie i już.
Teraz ustalamy termin wyjazdu w to magiczne miejsce 


A teraz z innej dziedziny :)
Wczoraj byłam na koncercie Edyty Górniak i z góry zaznaczam - nie interesuje mnie, kto i co sądzi o jej życiu prywatnym.
Bo zanim jechałam na koncert - też się nasłuchałam...
Jestem zakochana w jej głosie, piosenkach od lat.
Kiedyś miałam wszystkie jej kasety, teraz mam płyty. 
To co usłyszałam wczoraj, na żywo - przeszło moje najśmielsze wyobrażenia o tym - ile ta kobieta ma w płucach pary, a w głosie mocy.
ODLECIAŁAM
Tyle Wam powiem
Ukradkiem też... wytarłam kilka łez, które gdzieś tam się przecisnęły - na dźwięk melodii, poruszających  najgłębsze pokłady mojego serca. 

Na początku koncertu padły słowa, że piosenki są, jak stemple odbite na wydarzeniach z życia i tak samo, jak zapachy - ożywiają wszystko to, w czym brały udział.
Taka prawda - dla mnie właśnie piosenki Edyty są takimi 
" stemplami"
Tego utworu akurat nie było - może i dobrze :) 
Ale kocham go
I na zakończenie coś co udało mi się nagrać :) 
A reszta została wchłonięta we mnie.


Listopadowo





Listopadowe zamyślenia
wspomnienia
tęsknoty 
żale 
Nostalgia za tym
 co minęło
A z tej drugiej 
lepszej strony
całe pokłady miłości
Na wyciągnięcie ręki
a raczej 
na 
jedno spojrzenie
 w serce

Bo całe niebo 
jest w nas

Jesienne piękno



Piękno...
Malowane barwnymi liśćmi 
i tęsknotą za czymś 
co do końca 
nie nazwane 
Robi się cicho 
coraz ciszej
Ostatnie promyki 
jesiennego słońca 
i szelest pod stopami 
Poczuj... 
Całym sobą poczuj 
Od stóp 
do głowy 
A jesienne nasycenie
odgoni czyhającą 
tuż za progiem
melancholię 


Gdyby tak...




A gdyby tak 
 wysokości balonu
spojrzeć na swoje życie
Raz przyjrzeć się temu 
co wydaje się tak istotne
 że sen zabiera
Gdyby tak 
unieść się wyżej nieco 
i wzrokiem szerzej ogarnąć 
Można się zdziwić 
Ile niepotrzebnej
 krzątaniny 
Jak proste drogi
 zapętlić się nieraz mogą
 niepotrzebnie i uczynić z życia 
karuzelę 
która kręci się może 
szybko
 ale właściwie bez celu
A czas upływa ...