Kochani moi - wiem, że na Was liczyć mogę.
Otóż, ostatnio próbuję walczyć z takim poglądem, że wszystko pochodzi z sieci.
W maju zamieściłam na FB z okazji tegorocznego Dnia Matki, zdjęcie wiersza
z przed lat , który znajduje się w moim tomiku pt. Anielska ławeczka.
Bardzo cieszyło mnie liczne udostępnianie wiersza i wzruszenia, jakie wiersz wywołał.
Potem zapomniałam.
Może jakiś tydzień temu, znajoma ni z gruszki ni z pietruszki zamieszcza obrazek z jakiejś strony typu " obrazeczki na każdą okazję" mój osobisty wiersz dla Mamy, okrojony z nagłówka - czyli nazwy tomiku, wyglądający jak najzwyklejszy obrazek. Najpierw mnie zasmucił jej brak reakcji, bo mój tomik posiada - ale przecież nie musiała go czytać...
Za to ja zajrzałam na wspomnianą stronę, a tam... dziesiątki tysięcy udostępnień, które w późniejszej fazie występują już nawet bez napisu " znaleziony w sieci".
Mało tego, tropiąc drogę wiersza, znalazłam ( narazie) trzy osoby, które nie obrazek, ale wiersz skopiowały wklejając jako swój
i zbierały pochwały, ślicznie za nie dziękując.
Upalne dni spędzam na walce z wiatrakam i wklejam gdzie się da - link do wiersza w oryginale
z 2016 r
oraz zdjęcie pochodzące z tomiku.
Osobom które chwaliły " dzieło" tych pań od kopiowania - dziękuję i od razu się przedstawiam.
W efekcie tego poruszenia, trochę tomików wysłałam na zamówienie i dostałam propozycję współpracy odnośnie stworzenia utworu muzycznego z moim tekstem.
Tak to jedna osoba - nieświadomie - trochę mi pomogła, ale... to kropla w morzu i wierzcie mi - za każdym razem, gdy mi ktoś pisze gdzie znów spotkał mój " anonimowy" wiersz... jakoś boli i smutno się robi.
Wierzcie mi, nie ma dnia, by albo wiersz nie wyskoczył mi z jakiejś strony, bo ktoś " znajomy - nieświadomy" go udostępnił, albo ktoś pisze do mnie o tym fakcje, w wiadomości prywatnej.
Są też osoby, które w bardzo nieprzyjemny sposób reagują na moje komentarze, pisząc że - "co w sieci to należy do wszystkich"
Smutne... jedynie pociesza fakt , że krąży tyle miesięcy i tyle wzruszeń wywołuje i dobrych emocji.
Ciekawe, jak skończy się wędrówka wiersza.
Prośba moja - jeśli spotkacie - reagujcie, choćby tylko słowami, że wiersz ma swojego autora - nie stworzyła go sieć.
Wiem z doświadczenia, ze spotkań z dziećmi, że kury też już nie istnieją - "jajka są w Biedronce".
Spotkałam też podczas tropienia osobę, która kazała mi zamiast pisać, iść na cmentarz porządek robić, więc powiedziałam, że na grobie Rodziców porządek mam , ale czy nigdy nie czuła potrzeby się wzruszyć, jak np. piosenką o mamie Violetty Villas.
Nie pytajcie co było dalej...
Ciekawe doświadczenie, taka wymiana poglądów...