Cud istnienia

Mówisz że nic się w twym życiu 
od wczoraj nie zmieniło
Mówisz że jest tak samo
jak wczoraj było
że nudno i szaro i bez fajerwerkow
bez życiowych cukierków
żadnych
że nie zaliczasz się do tych ludzi 
ładnych 
I ciagle czekasz na te lepsze dni
one nie nadejdą
uwierz mi
Nie bedzie niczego lepszego 
niż to co dzisiaj dostałeś
bo przecież  rano wstałeś
z sercem gotowym do kochania 
 rękami do dawania
głową wypełnioną marzeniami
dwoma do spaceru 
sprawnymi nogami
I ludźmi obok 
których życie ci postawiło
żebyś dowiedział się 
czym
 jest prawdziwa miłość
To jest ta chwila 
to jest cud istnienia
więc na dzisiaj 
już koniec marudzenia




Zakończenie szkolnego roku

Kochani.
Ten rok szkolny, był dla mnie wyjątkowy pod każdym względem. Tak jakoś się złożyło, że nawet nie zauważyłam kiedy moje życie znowu wskoczyło w rytm - rok szkolny - wakacje :)
Nie liczyłam ile odbyło się spotkań, ale jak sami wiecie było ich mnóstwo, było też mnóstwo nowych miejsc, które odwiedziłam.
Były także telefony i maile z zaproszeniami - co mnie bardzo cieszy. Wieści już rozchodzą się same i śmiem wnioskować, że są to dobre wieści.
Mam mnóstwo planów na następny rok szkolny. Będzie dodruk
 " Lekcji przyjaźni" i planuję też drugą część.
Pod koniec lipca będę do Was miała też mała prośbę związaną 
z moimi urodzinami, ale o tym... pod koniec lipca ;) 
Chciałam wszystkim za wszystko podziękować.
Paniom pracujących w Bibliotekach Szkolnych, 
Gminnych i Miejskich
Paniom nauczycielkom i oczywiście małym czytelnikom, dla których to wszystko się dzieje, ale też dorosłym czytelnikom, 
o których nie zapomniałam.
Odbyło się   kilka ciepłych, wzruszających spotkań z dorosłymi, 
za które też bardzo dziękuję. 
Wisienką  na torcie kończącym ten szkolny rok 
niech będą zdjęcia tego, co dzisiaj otrzymałam :) 

Życzę Wam dobrych, słonecznych i radosnych wakacji.
Ja zostaję w domu i na blogu :) oczekując miłych wakacyjnych gości w naszym wiejsko - anielskim siedlisku.
I żeby robić takie kreacje dla naszej "przyszywanej" wnusi :) 
Tytuł zobowiązuje

Fryzjer

Przedstawiam Wam już prawie wakacyjną, kolejną  przygodę naszego ulubieńca Mikusia. 
Podczas wakacji, ruszają prace nad wydaniem kolejnej części książeczki o przygodach pieska, ponieważ pobiła ona wszelkie rekordy popularności wśród małych i nie tylko - czytelników.
Mam już prawie komplet ilustracji wykonanych przez dzieci, a ten rozdział to niespodzianka na jutrzejszą Noc Bibliotek


W tym miejscu Teodor robi się na bóstwo
    
salon "Hultaj"



    
Pawełek nie miał już zbyt wiele prac domowych, ponieważ rok szkolny
dobiegał  końca. Bawił się  na dywanie z Mikusiem w jego ulubioną zabawę, czyli w turlanie.
Tata oglądał coś w telewizji, mama karmiła Marysię, a babcia rozwiązywała krzyżówki.
Wszyscy byli zmęczeni upalnym czerwcowym dniem i w salonie panowała cisza.
Czasem tylko Mikuś szczekał, kiedy Pawełek zbyt długo nie częstował go jego ulubionym psim ciasteczkiem w nagrodę za dobrze wykonany przewrót przez swój grzbiet.
- Ciekawe czy wiecie, bo ja wiem, ale nie powiem – pierwsza przerwała ciszę babcia. Podnosząc wzrok znad gazety z krzyżówkami.
- Psi fryzjer – przeczytała powoli.
- Ale o co chodzi mamo? – zapytał tata Pawełka
- Hasło do krzyżówki – „psi fryzjer” na siedem liter.
- Hmmm , bo ja wiem, zamyślił się tata – pojęcia nie mam.
Tata spojrzał na mamę, ta uniosła ramiona dając znak, że też nie wie,
Pawełek zastygł w bezruchu, bo nie miał pojęcia , że psy mają w ogóle fryzjera.
- Tak myślałam – babcia uśmiechnęła się łobuzersko zadowolona z tego , że udało jej się wszystkich zaskoczyć.
- G R O O M E R- przeliterowała.
- Iwonko, wiedziałaś ? – tata spojrzał na mamę.
- Teraz już wiem – dziękuję mamo, człowiek uczy się całe życie.
- Właśnie, ten pies powinien iść do fryzjera - powiedziała babcia stanowczo, patrząc znad okularów na Mikusia.
- Oj mamo, jeszcze tego brakowało, pies i fryzjer – tata  żartował z pomysłu babci.
- Krzysiu, przecież to jest foksterier tak? Foksterier szorstkowłosy tak?
- Tak mamo i?...
- Pogłaszcz go i powiedz czy czujesz jego szorstki włos, bo ja jakoś nie – babcia zdawała się być pewna tego co mówi. Pawełek od razu Mikusia pogłaskał badawczo
– Babcia ma rację, on jest miękki jak baranek.
- I o to chodzi, kochani foksterier powinien być dwa, a nawet trzy razy w roku trymowany – wszyscy teraz patrzeli na babcię z otwartymi ustami.
- Skąd mama to wszystko wie ? – zapytała zdziwiona mama Pawełka.
- Ma się laptopa i czyta się o tym i o owym – babcia zarumieniła się jak mała dziewczynka
– Poza tym pamiętam, kiedyś w sąsiedztwie miałam foksteriera i zawsze dziwiłam się, że on od czasu do czasu wygląda , jakby nagle psa podmieniono. Potem dowiedziałam się, że właśnie wrócił od fryzjera.
- No masz , ale mi teraz głupio Mikusiu – tata wziął pieska na kolana, gdyby nie babcia, to byś stał się barankiem, a  nie eleganckim psem i w dodatku szorstkowłosym.
- Trzeba poszukać w takim razie w okolicy psiego salonu.
- Chyba, że mama już znalazła – tata Pawełka spojrzał badawczo na babcię.
- Nie, teraz dopiero mi ten pomysł do głowy wpadł, przy okazji rozwiązywania krzyżówki.
Potem wszyscy skupili się nad ekranem komputera i szukali psiego salonu. Okazało się, że było ich sporo w okolicy, ale wszystkim zdecydowanie przypadła do gustu nazwa salonu „ Hultaj” i tata miał nazajutrz zamówić dla Mikusia wizytę.
- Wszystko sobie jestem w stanie wyobrazić, ale nie Mikusia siedzącego w fotelu u fryzjera – mówiła mama zamyślona.
- Iwonko, tam jest specjalny stół, a nie fotel – tata ze śmiechu dostał czkawki. Tylko Mikuś nieświadomy niczego, przegryzał swoje ulubione psie ciasteczka.
Z ustaleniem terminu wizyty, nie było łatwo, ponieważ taka praca nad pieskiem trwa parę godzin i trzeba umawiać się z dużym wyprzedzeniem.
W końcu jakoś się udało i wizyta Mikusia w salonie miała odbyć się za dwa tygodnie, akurat w pierwszym tygodniu wakacji.
Dobrze, że się tak stało, ponieważ Pawełek był gotów z powodu tej wizyty opuścić szkołę, nie wyobrażał sobie, że puści przyjaciela samego.
Pani groomerka, powiedziała jednak, że należy pieska zostawić, ona się nim zajmie, a później zatelefonuje i da znać, żeby go odebrać.


Po dwóch tygodniach, nastąpił  dzień, w którym Mikuś miał po raz pierwszy w swoim życiu odwiedzić salon fryzjerski.
Tata przygotował dla Mikusia z tyłu samochodu specjalne miejsce i wraz z Pawełkiem pojechali.
Na miejscu okazało się, że salon był wypełniony pucharami, ponieważ było tam bardzo elegancko i wyjątkowo. Pawełkowi kamień spadł z serca, gdy okazało się jak Mikuś przyjaźnie merdał ogonkiem i wcale się nie bał, a wręcz przeciwnie. Widać było, że to miej bardzo mu się  tam spodobało.
Pani fryzjerka, umówiła się z tatą Pawełka tak, że jak piesek będzie gotów to należy po niego przyjechać. Wcześniej oczywiście da znać.
Chłopcu trochę szkliły się oczy i chciało się płakać, ponieważ nigdy jeszcze nie zostawiał przyjaciela samego na dłużej, ale to miejsce budziło w nim wyjątkowe zaufanie.
Przez cały ten czas, nie mógł znaleźć sobie żadnego zajęcia, bo jego myśli ciągle były tam w salonie razem z pieskiem i ciągle pytał taty, czy może już był telefon. W końcu się doczekał i szybko, znowu razem z tatą  pojechali do salonu.
W salonie okazało się, że Mikusia nigdzie nie ma i wbrew przewidywaniom Pawełka , piesek wcale nie rzucił się w jego ramiona stęskniony. Jakby nigdy nic, bawił się w kąciku gumową świnką – zabawką, która była przeznaczona do piesków odwiedzających to miejsce.
Mikuś był tak zaaferowany piszcząca świnką, że nawet nie zauważył , kiedy Pawełek wraz z tatą po niego przyszli.
Z wielkimi oporami opuszczał wygodne posłanko, w którym tak doskonale się bawił i widać było, że wcale nie chce mu się wracać do domu.
Pawełek z jednej strony się cieszył, że wszystko tak łagodnie przebiegło, a z drugiej strony, czuł w sercu lekkie uczucie zazdrości.

- Babcia miała rację – powiedział tata, wskazując na Mikusia – inny pies, zobacz jaki czysty i elegancki.
- Teraz prosto na wystawę psów - zażartowała pani Ania, groomerka.
- Nie, nie, lepiej nie  – od razu zaprotestował Pawełek, pomyślał, że nie będzie przyjaciela na żadne wystawy woził.
Po długich oporach, tata zapakował pieska do samochodu i wrócił jeszcze, żeby uregulować rachunek.
Pawełek  wychodząc z salonu o mało na nadepnął na… Mikusia, ponieważ ten szybko się wydostał i w mgnieniu oka był z powrotem na posłanku z różową, piszczącą świnką w zębach.
- No nie, Mikuś czy ty tutaj zostajesz?- śmiał się tata i w końcu musiał pieska wziąć na ręce, aby go donieść do samochodu.
Po drodze zatrzymali się przy sklepie zoologicznym i kupili pieskowi nie świnkę, ale piszczącego kurczaka ,żeby mógł dalej w domu się bawić.
     Wyszło na to, że wizyta Mikusia u fryzjera, wcale a wcale nie przysporzyła pieskowi stresu, tylko dobrą zabawę, a po powrocie do domu widać było, że czuje się znacznie lepiej, gdy z jego grzbietu zniknęła spora ilość ciężkiej sierści.
Ożywił się i skakał tak radośnie,  jakby znów był maleńkim szczeniaczkiem.
Odpoczynek Teodora  podczas mycia okien


A to prawdziwy MICK
- przyjaciel Teodora z Berlina
Mikuś z Berlina





Czasem




Czasem 
mogłabym się
położyć na bardzo
 ciepłym piasku
by pozwolić tym
którzy czekają
wiecznie spragnieni
 na moje łzy
pić bez końca
 Aby w końcu sami
mogli powiedzieć
 dość
Ale to 
tylko czasem 
Aż taka dobra
 nie jestem