Kolonie - nie tylko dla dzieci :)

Zapraszam do dzielenia się swoimi wspomnieniami



Kolonie 
Czy ktoś ten wyraz jeszcze zna?
Czy ktoś wspomina kolonie 
tak samo jak ja ?
Czy wyprawy w góry 
i wieczorne potańcówki 
odeszły tak 
jak grające na nich 
muzyczne pocztówki ?
Tęsknota za rodzicami 
wielka niesłychanie 
ale za to na koloniach 
miłe były panie 
Kąpiel w rzece - w wodzie
 wysokiej jakości 
tak zimnej że o mało
 nie zamarzły kości 

A w połowie turnusu 
były odwiedziny 
stęsknionych rodziców 
i reszty rodziny 
Słodyczy dostawa nowa wtedy była 
bo kasa kolonijna dawno  
się skończyła 
Pamiątki broszki 
dla mamy korale 
Na to kieszonkowego nie było żal wcale 

To już nie powróci 
Wspomnienia zostały
 i zdjęcia się jakieś jeszcze zachowały

Dziś

słońce na skórę szkodzi 
do rzeki się już nie wchodzi 
Kleszcze czyhają na wszystkich 
leśnych dróżkach 
I nikt już nie sypia na 
piętrowych łóżkach 
A cała zabawa dla dzieciaków
 w lecie 
Już nie na koloniach ale
 w internecie 

31 komentarzy:

  1. Naprawdę kolonie są fajne.
    Ja jednak byłam tylko raz, na Mazurach.
    Dużo ciekawych osób poznałam.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeździłam co roku od pierwszej klasy - do ostatniej czyli ósmej :) Mam pięknie wspomnienia :)

      Usuń
  2. Jeździło się, a jakże. Pamiętam wszystko, o czym piszesz Gabrysiu. I te listy do domu: kochane pieniążki przyślijcie rodziców - stary kolonijny dowcip

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To była podstawa - kochane pieniążki :) I listy, które pisało się podczas ciszy poobiedniej :)

      Usuń
  3. Tylko raz byłam na koloniach w Borach Tucholskich i tak średnio wspominam. To mi zostało zresztą do dziś, jak wyjazdy to indywidualne, wycieczek tez nie lubię...
    Tu gdzie jesteśmy też kolonistów pełno, na szczęście nie obok naszej kwatery :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Asiu, mnie pewnie też tak idealnie nie było - ale teraz wspominam z sentymentem. Nie miałam wyboru, kolonie były z zakładu pracy taty - i się jechało do... Białego Dunajca :)

      Usuń
  4. Pamiętam kolonie... Moi rodzice do dziś zachowali niektóre kartki, przysłane przeze mnie z kolonii. Pamiętam jak uczyliśmy się piosenek, a potem całą grupą kolonijną śpiewaliśmy, jadąc autobusem lub idąc ulicami jakiegoś miasta. To był taki znak rozpoznawczy i wszyscy już wiedzieli, że idą koloniści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ufff to mi ulżyło 😀 Ulu Bo już myślałam że tylko ja na kolonie tak często jeździłam . Piosenki kolonijne do tej pory pamietam, ja zawsze tak aktywnie śpiewałam że przypłacałam kolonie zachrypniętym gardłem

      Usuń
  5. Nie byłam nigdy na koloniach, tylko raz przez tydzień na biwaku harcerskim. Mieszkałam na wsi - las, jezioro, łąkę miałam cały rok. Wakacje częściowo spędzałam z kuzynostwem u mnie albo u nich. Też było fajnie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze chciałam mieć kuzynów na wsi ale nic z tego. Wszyscy miastowi, ale i tak spędzaliśmy wspólnie cześć wakacji np. u babci albo wzajemnie u siebie. Zawsze to inne atrakcje . Na obóz harcerski nigdy nie pojechałam , jakoś nie było okazji. Pozdrawiam 🌞

      Usuń
  6. Na koloniach byłam kilka razy, mam bardzo miłe wspomnienia - chociaż nie zawsze mi się podobało;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez czasami byłam niezadowolona, ale ogólnie wspominam teraz z sentymentem wszystkie kolonijne przeżycia. Pozdrawiam 🌞

      Usuń
  7. Raz byłam i to mi wystarczyło. Wytrzymałam ,ale jeszcze do teraz pamiętam to jako traumę,coś zupełnie nie dla mnie. A przecież to powinno kojarzyć się z czymś fajnym...Jedynie co dobrego z tego wynikło to poznałam tam Bożenę ,z którą po latach spotkałyśmy się w jednej klasie liceum i siedziałyśmy w jednej ławce przez 4 lata. Kontakty utrzymujemy nadal....i to zaliczam do "korzyści",ale same kolonie....brrrrr makabra,przynajmniej moje..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No co Ty Grażynko , to pecha miałaś faktycznie. A może zbyt wcześnie ? Ja byłam pierwszy raz przed pójściem do pierwsźej klasy, ale miałam to szczęście żeśmy się z siostrą wiekowo zeszły , bo ona szła do ósmej klasy wtedy i byłyśmy niby razem 😀 Tzn ona mnie miała mieć na oku - ale czy tak było ? Wątpię 😏

      Usuń
  8. Pewnie będę jedyną, którą na koloniach nigdy nie była, także nie mam co opowiadać ;D. Chociaż, na wycieczkach szkolnych kupowałam pamiątki do domu i lubiłam to, choć kasy było niewiele. Nie lubiłam opuszczać domu i właściwie do dzisiaj nie lubię nocować poza domem, ale już tak bardzo mi to nie doskwiera, jeśli muszę. Wiersz bardzo przyjemnie się czyta i sporo w sobie zawiera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz też nie bardzo lubię nocować poza domem i dlatego powroty mają chyba największy urok z wszystkich wyjazdów 😀 Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  9. raz byłam i jedyne co pamietam to ten chrzest :D zlizywanie pomieszanego ketchupu z majonezem z kolana jakiegoś chłopaka - który był Bogiem Morza no i chłosta pokrzywami...
    Dziękuje, wysiadam :D no i grzyb w łazience hotelowej bo nam hotele podmienili :D KOMEDIA :D
    http://czynnikipierwsze.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To faktycznie wspomnienia nieciekawe, u nas chrztu nigdy nie było , był za to dzień kolonisty i każdy musiał wtedy cały dzień chodzić przebrany. Chciałam o tym kolanie coś... ale się powstrzymam 😏

      Usuń
  10. Nigdy nie byłam na koloniach:) ale wydaje mi się, że takie wyjazdy wspomina się z sentymentem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz z wpisów wynika że jednak nie do końca , ja miałam szczęście 😊 Pozdrawiam ciepło

      Usuń
  11. kolonie były cudne i tam nigdy za rodzicami nie tęskniłam , tak było fajnie. jechało się na 3 tygodnie bez komórki, ha, ha bo wtedy ich nie było i jaki był cudny świat bez tej kontroli:):)ach cudny czas nie mówiąc o pięknej czystej platonicznej kolonijnej miłości!!!!Ha, ha
    Pozdrawiam cie Gabrysiu serdecznie.Znamy się troszkę z Tęczowej doliny, z różowej chmurki, szkoda,że nie doszło do skutku nasze spotkanie ale wtedy zaczął się u mnie zwariowany czas pełen przeprowadzek....ale tu u Ciebie się zmieniło, rozkwitło!!! Super!!!!Serdeczności.J:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, miłości kolonijne pamiętam do dziś 😀 Cieszę się, że jesteś, tęskniłam za Różową chmurką. Widzę że chyba nastąpiło nowe otwarcie . Dziękuję za Twoje słowa, nawet nie wiesz jak ważne , bo wczoraj wieczorem miałam kryzys, i prosiłam o jakiś znak - czy to co robię ma jakiś sens. Wiesz jak to jest , czasem potrzeba znaku i potwierdzenia że jest się komuś potrzebnym. Dziękuję ❤️

      Usuń
    2. kryzysy są po to aby zaraz odeszły:):)ale niestety bywają w naszym życiu co jakiś..najważniejsze co mamy w duszy i sercu, jak nam tam gra:):)
      Nie wiem z jakiego powodu kryzys ale przytulam Cie bardzo

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo, bardzo za przytulenie :) Kryzys pojawia nagle i nagle znika. Nie ma co się nad nim zatrzymywać - prawda?

      Usuń
    4. przytulenie zawsze się przyda:):)
      z pewnych względów musiałam na razie zawiesić bloga..wiem, wiem, że dopiero co wróciła..ale wrócę i teraz:):)I dużo szybciej...Dobrych dni życzę:)

      Usuń
    5. Mam nadzieję Wędrowniczko :)

      Usuń
  12. Oczywiście jeździłam na kolonie. Bardzo dobrze pamiętam, choć nie miałam jakoś szczęścia do nich. Albo było skandalicznie złe jedzenie, albo pluskwy w siennikach, jakoś nie wspominam tego dobrze. Ale przecież nie o to chodzi, prawda?
    Czasy dzieciństwa, kiedy mama wołała z balkonu, bo nie było komórek, pajda chleba ze smalcem i podrapane kolana, zabawy w podchody i głuchy telefon, skakanka, gra w klasy, jaka byłam szczęśliwa! I wiesz, co jeszcze było typowe dla tamtych dzieci? My byliśmy szczupli!!!! Nie pamiętam nikogo w naszej klasie, kto byłby gruby! Bo wciąż bylismy w ruchu, nie było fastfoodów i zamiast w smartfona sie gapić, zdzieraliśmy portki, prawda? Pozdrawiam deszczowo dzisiaj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam o pluskwach , to od razu zaczęłam się drapać ;) Dobre spostrzeżenie o szczupłych dzieciach, przecież myśmy faktycznie ciągle spalali :) Na tornistrach zjeżdżało się z górki po śniegu... ile razy musiałam przepisywać przemoczone zeszyty:) A zamiast sms- a biegłam przez całe miasto do koleżanki , która mieszkała po przeciwnej jego stronie, kiedy z matematyki zadanie mi nie wychodziło. I skakanie w gumę...ale się rozmarzyłam Agnieszko

      Usuń
    2. skakanie w gumę, Boże, jakie to było fajne Gabrysiu, i co dziwne, nigdy nikomu nic się nie stało,a skakaliśmy przecież wysoko! A mi mama naszyła na portki, na pupę taki ochraniacz z dermy, bo zjeżdżałam po śniegu i nie chciała,żebym się rozchorowała. Przypomniało mi to,że na blogu mam taki stary tekst o zabawach dzieciństwa. Chyba go wygrzebię i odświeżę. Pozdrowienia bardzo sentymentalne

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.