Lat już mam sporo lecz jedno ze wspomnień
z mej pamięci nie znika
Gdy byłam mała
chodziłam co roku
na poświęcenie wielkanocnego koszyka
Cóż to była za radość
kiedy od samego rana
rozpoczynały się do tego
wesołe przygotowania
Najpierw farbki w słoiku
trzeba było wymieszać dokładnie
potem do farbek ugotowane jajka
ostrożnie ułożyć na dnie
Kiedy jajka były już ufarbowane
do koszyczka wkładało się
inne potrawy na Święta
przygotowane
Gdy napełnianie koszyczka
dobiegało końca
nie mogło w nim zabraknąć
czekoladowego zająca
Gdy już potrawy uroczyście
zostały poświęcone
zostały na samym dnie
w lodówce ułożone
Tam czekały
do Wielkanocnej Niedzieli
by się nimi
z bliskimi przy stole podzielić
Teraz choć mała
już dawno nie jestem
Wielkanocne Święta
rozpoczynam tym właśnie gestem
By tym uroczystym
wspólnym - szczególnym śniadaniem
cieszyć się kolejnym
w moim życiu
Świętem Zmartwychwstania
U mnie to już taka tradycja, że nikt inny nie pójdzie z koszykiem, tylko ja. A jakie jest usprawiedliwienie: Bo Ty zawsze, co roku chodzisz. Czasem naprawdę chciałabym, żeby ktoś mnie wyręczył. Malowanie jajek też na mnie spadało albo na mamę. Nie powiem, można się przy tym dobrze bawić. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznaj, że gdyby nagle zabrał Ci ktoś ten "obowiązek" to byłoby przykro :)Pozdrawiam świątecznie
UsuńMyślę, że w większości domów tak właśnie przebiega Wielka Sobota i świąteczna niedziela. Tylko my nie potrafimy tak pięknie o tym napisać jak Ty Gabrysiu. Wesołego Alleluja
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko :) świąteczne serdeczności przesyłam
UsuńMy też robiliśmy dziś pisanki, każda inna, ale wesoła. Koszyczek w tym roku większy, bo smakołyków do dzielenia się więcej. Jajkiem podzielimy się, myśląc o Was ciepło :-)
OdpowiedzUsuńCieszę się Asiu i wzajemnie oczywiście :)
UsuńIleż razy chodziłam z koszyczkiem...
OdpowiedzUsuńJa też i do tej pory chodzę 😀
Usuń